Trochę się ogarnąłem. Częściej przysiadam do malowania, nawet jeśli na krótko. Generalnie maziam obecnie Angrona i to jemu poświęcam większość czasu na malowanie jaki udaje mi się wyrwać prokrastynacji. Oczywiście jak skończę to się podzielę z Wami ale nie spodziewajcie się niczego nadzwyczajnego. To raz.
Sprawa numer dwa, malowanie figurek Arteina przez osoby Arteinem nie będące, a idźta się kochać ze Slaaneshem w odbyt! Moje lalki, będą stały na mojej półce, ja się będę nimi chwalił przez laikami i ja będę je wystawiał na stole jako moje. Jeśli ktoś będzie próbował mi jeszcze się reklamować z takimi ofertami to będę banował bez zastanowienia. Maluję sam, lepiej lub gorzej, szybciej lub wolniej ale sam. Dziękuję.
Sprawa numer trzy, oczywiście każdy krok w przód oznacza wydłużenie drogi o kroków kilkanaście. Moja wydłużona droga wygląda o tak:
Jakość zdjęcia słaba.Nie mam aparatu pod ręką, tylko kamerkę internetową ale chyba widać co to jest, prawda? No. Modele wyglądają cudnie. Każdy jest zapakowany w foliową torebeczkę, żeby nie pogubić części. Boję się ich otworzyć, żeby nie zapodziać czegoś gdzieś, a akurat klej mi się skończył, więc muszą chyba poczekać do jutra. Wstępne oględziny przez folię powiedziały mi, że linii podziału formy właściwie nie ma. Jest za to całkiem sporo pozostałości po formie, podobno związane jest to z technologią odlewania (metal wstrzykiwany pod dużym ciśnieniem, dzięki czemu mamy ostre detale ale trochę śmiecia do usunięcia potem).
Jak znajdę aparat, a nie znajdę do tego czasu jakiegoś kleju, to może jakieś pokazowe odpakowywanie zrobię. Nie nastawiajcie się jednak.
Sprawa numer ostatni, wpis w sumie o niczym ale jestem w trakcie tłumaczenia opowiadania, które ukaże się na łamach bloga w przyszłości, chyba niedalekiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz