środa, 13 sierpnia 2014

The Talon of Horus (First Edition)


Pierwszy tom serii (nie trylogii, serii) Aarona Dembski-Bowdena traktującej o Abaddonie i Czarnym Legionie. Premiera bliżej końca roku, na początku listopada w trybie w jakim Black Library wydaje co ważniejsze swoje książki (m.in. Horus Heresy), najpierw wersja w twardej okładce, trzy miesiące później wersja w miękkiej w większym formacie (jak omnibusy albo seria Space Marine Battles), pół roku dalej tzw. mass market paperback, czyli mały tani format, w którym kiedyś wydawali wszystkie pojedyncze powieści.

Ale do rzeczy, żeby było ciekawiej, The Talon of Horus dostał jeszcze jedno wydanie, Pierwszą Edycję. Drogą (50€), limitowaną (1500 egzemplarzy), z ekskluzywnymi dodatkami, których podobno nie będzie nigdzie indziej później, możliwą do zamówienia już 22 sierpnia.


Czy warto? Nie wiem. Cena na nasze polskie warunki trochę zaporowa ale to Abaddon, ADB, do tego jutro mam urodziny. Nie wiem. Zobaczymy.


Ale w sumie chciałem napisać tylko o tym, że pod poniższym linkiem oprócz informacji o owej edycji znajdziemy też odnośniki do darmowego zestawu tapet w różnych formatach i elektronicznej wersji pierwszego rozdziału książki.
Poniższy link

Trochę reklama wyszła z tego wpisu.... no ale nic, przynajmniej jest wpis.

czwartek, 17 lipca 2014

Pandorax

Od razu do rzeczy, bo nie będę się przecież podniecał powrotem, którego nie ma....




Jakiś czas temu Games Workshop wydało dodatek do 40stki  albo do Apokalipsy, która jest dodatkiem do 40stki.... w każdym razie Games Workshop wydało Apocalypse War Zone: Pandorax. Nie jestem do końca pewien co to, na oczy nie widziałem, dopiero co przeczytałem trochę na stronie GW. Nie ważne. Ważnym w tym momencie jest, że obok tego dodatku została też wydana powieść Pandorax. Na dole okładki widniał dumnie napis "An Apocalypse Novel". Była to książka ekskluzywna dla firmowych sklepów jeśli mnie pamięć nie myli. Szkoda. Raczej trudno dostępna dla szarych 40stkowców. Wyszła też wersja elektroniczna (nie lubię e-booków, nie umiem czytać na kompie, moja wielka słabość, a innych urządzeń do czytania takich rzeczy nie posiadam) i audiobook (to lubię). Co więcej, na styczeń zapowiedziana jest reedycja powieści w wersji papierowej, tym razem dostępna dla wszystkich w serii Space Marine Battles. I znowu długi niepotrzebny wstęp....




Pandorax opisuje kampanię Abaddona przeciwko tytułowemu systemowi, Pandorax. Tuż przed Trzynastą Czarną Krucjatą zaatakował on imperialny system w celu.... no właśnie. Głównym celem ataku była planeta Pythos, na której jest Skrytka Potępienia (cokolwiek, Damnation Cache w oryginale), która jest portalem do Spaczni, przez który legiony demonów mogą wlać się do świata materialnego. Imperium oczywiście walczy nie do końca zdając sobie sprawę o co tak naprawdę chodzi.


Moim zdaniem "An Apocalypse Novel" jest bardzo trafnym sformułowaniem. To nie jest książka, w której Kosmiczne Wilki walczą przeciwko Tysiącu Synów czy Karmazynowe Pięści odpierają inwazję Orków. Tutaj mamy Imperium kontra Chaos.... Mrocznych Aniołów, Szarych Rycerzy, Inkwizycję, Catachan, Vostoryan, Cadian, Mordian, Imperialną Flotę, Czarny Legion, Czerwonych Korsarzy, wyznawców Nurgle'a, demony wszystkich Czterech Potęg i więcej. Oczywiście, niektóre z frakcji otrzymały tylko niewielkie cameo, ale czuć mnogość armii zaangażowanych w konflikt.

Muszę dodać, że od powieści czuć "nową" 40stką. Mamy całą masę rzeczy, które pojawiły się dopiero w ostatnich Codexach armijnych. Heldrake? Jest. Kaldor Draigo? Jest. Jokaero? Jest. Abaddona nieprzedstawiony jako Failbaddon? Jest. I to nie jest złe. Owszem, jest trochę jakby inaczej w porównaniu do starszych powieści ale nie ma tych typowo głupich rzeczy (tak, głupich) jak Dreadknight czy Centurioni. Nowa 40stka zrobiona ze smakiem. 

Oczywiście trzeba też napisać coś o bohaterach. Mamy zarówno tych znanych z modeli na stołach, Abaddon, Huron, Azrael, Draigo, bodaj dwukrotne cameo Castellana Crowe'a, czy przewijający się Balthasar, którego znamy (albo i nie) z Mrocznej Zemsty (i towarzyszącemu mu audio The Ascension of Balthasar), jak i trochę ciekawych nowych postaci, Młodsza Inkwizytorka Tzula, porucznik Strike, starożytny Epimetheus, Corpulax czy wielu innych. Może się wydawać, że zbyt wielu, niektórzy opisani lepiej, inni gorzej ale całość również wypada pozytywnie w ogólnym rozrachunku.



Zaznaczę też, że Pandorax nie jest typowym bolter-porn. Owszem, akcji mamy całkiem sporo i może nie ma takiej głębi jak niektóre z dzieł Abnetta czy Dembski-Bowdena ale bolter-porn to zdecydowanie nie jest. Mamy bohaterów, które mają w miarę rozbudowane charaktery, mamy typowe 40stkowe tajemnice (Kim jest Epimetheus? Jaki jest prawdziwy cel Abaddona?), mamy różne zwroty akcji, rozluźnienia pokazujące innych bohaterów, czy przeskoki pomijające niektóre zbędne sceny walki. Gdzieś w trakcie Pandoraxu naszła i nie mogła opuścić do ostatniej strony myśl, że ta powieść, jest najbardziej 40tkową powieścią jaką znam. Tu jest wszystko, znakomicie zebrane do kupy.

Powiedziałbym, że każdy fan świata 40stki powinien przeczytać. Każdy fan Herezji Horusa też, jest trochę odniesień do tamtych wydarzeń. Każdy kto lubi poczytać dobre, lekkie książki też spokojnie może po ten tytuł sięgnąć. Jak dla mnie bardzo mocne 8/10. Może nawet 8.5. Warto.

I bonus na koniec! Profil deviantart autora okładki, na którym znajdziecie tę w wysokiej rozdzielczości i wiele innych wysokiej klasy artów z 40ski (m.in. okładki suplementów Black Legion, Sentinels of Terra czy Farsight Enclave):
http://ukitakumuki.deviantart.com/



A już zupełnie post scriptum....
Następna powieść z cyklu Horus Heresy jaka zostanie wydana to The Damnation of Pythos. Ten Pythos co i w Pandoraxie. Wcześniej "Trochę meh ale przeczytam jak resztę", teraz "Jaram się jak heretyk pod ostrzałem Sióstr Bitwy!"


sobota, 25 maja 2013

Journeyman League /raz/

Dnia dzisiejszego rozpoczęła się w Twierdzy (dawnej Cytadeli) Journeyman League, czyli taka liga dla początkujących w Warmachine i Hordes. Byłem tam i ja. Wreszcie coś w coś pograłem. Oczywiście przegrałem ale teraz jest czas, żeby się zastanowić i wyciągnąć wnioski z tego wszystkiego.

Zagrałem dwie gry. Obie z kolegą znanym na największym forum WM/H jako Ciech. Pierwsza gra była bardziej dla przypomnienia sobie zasad. Druga już liczyła się do ligi, chociaż przypominania sobie zasad było równie dużo jak i w pierwszej.


Ja grałem alternatywną "battle-boxową" listą Trollokrwistych. W armii miałem cztery modele. Moim warlockiem był Hoarluk Doomshaper, Shaman of the Gnarls, miałem jedną ciężką bestię w postaci Dire Troll Maulera i dwie lekkie, Storm Trolla i Pyre Trolla. 

Przeciwko mnie stał Coleman Stryker w wersji Prime i jego trójka warjacków, Ironclad, Lancer i Charger. Wagowo tak jak u mnie. Punktowo chyba też, nawet nie wiem. W grze na battle boxy punkty za modele się nie liczą.


Popełniłem sporo błędów. Nie będę się zbytnio rozpisywał. Dość chaotycznie uogólnię.

Pierwsza zasada, którą muszę opanować - Pamiętać o wszystkim. Animusy, zaklęcia, leczenie, różne dodatkowe efekty ze wszystkiego, aktywacja w odpowiedniej kolejności.... I pewnie jeszcze masa innych rzeczy. Muszę doczytać zasady.

Druga zasada - Znać zasady swoich modeli. Zerkanie "co ja tam jeszcze mam?" jest raczej słabą opcją. Dopiero w drugiej grze obudziłem się, że przecież Pyre i Storm mogą strzelać na 8 cali. Znowu doczytać zasady.

To najważniejsze. Na początek. Na zasadę trzecią, która wynika z drugiej i znacznie ją rozszerza przyjdzie czas później.

Wnioski pomniejsze:
- kupić sobie markera, bo pisak, który działa rok czy dwa lata temu już nie działa 
- kupić (a może zrobić?) jakieś znaczniki czy inne wzorniki
- nie używać takich za dużych koszulek na karty, nawet jeśli są wytrzymalsze od tych standardowych miękkich
- o miarce nie piszę, bo dzisiaj rano zamówiłem za jakieś grosze
- następnym razem mieć 10 PLN drobnych i zapłacić wpisowe

Generalnie było ok. Muszę zaznaczyć, że drugą grę prawie udało mi się wygrać, tylko w ostatniej turze rzuty słabo poszły. No ale taki urok gry. Nawet jak przegrywasz to możesz wygrać i odwrotnie. Trzeba cały czas się pilnować i pamiętać o niesławnej stronie piątej, grać agresywnie i umieć dostawać po dupie.

Zdjęcia moich modeli postaram się pstryknąć i wrzucić jakoś w tygodniu.... Będzie to oznaczało, że w maju będzie 5 postów. Niech Cię Spacznia pochłonie, Ognista Mrówo!

czwartek, 23 maja 2013

Herezja Horusa - Epilog

Ja wiem, że cały czas wisi nade mną kontynuacja Ataku na Świętą Terrę ale znalazłem inną perełkę, którą muszę, ale to muszę Wam przedstawić.... Autor: Aaron Dembski-Bowden, źródło: tu. Tłumaczenie niektórych nazw jednostek jest "ot tak", inne nie są przetłumaczone, brak mi konsekwencji.... No ale jest późno, tekst ma charakter satyryczny, powinno być ok.

Herezja Horusa - Epilog


"Stary, Horus właśnie kopyrtnął. Co teraz?

Abaddon przewiązał swój kok. Totalnie miał pomysł. "Totalnie mam pomysł," powiedział. Zdradzieckie Legiony patrzyły wyczekująco. "Oto co zrobimy. Uciekniemy."

Wiele głów w hełmach skinęło. To wyglądało na mądrą decyzję.

"Dobry pomysł," powiedział Erebus.

"Cichaj." Abaddon zmarszczył się z powodu przerwania. "Ale myślę, że powinniśmy zostawić nasze motory odrzutowe, Pazury Grozy, Wichry, Śmigacze Landa - w gruncie rzeczy całą anty-grawitacyjną technologię, poważnie - tak samo jak nasze motory, motory szturmowe i w sumie wszystko inne czego używaliśmy do tej pory."

Mniej hełmów skinęło tym razem. "Stary," powiedział Lucius Wieczny, "możemy tego wszystkiego potrzebować. Niektóre z tych rzeczy są wypasione."

"E-e, postanowiłem. Po prostu chodźmy."

"Ale..."

"Po. Prostu. Chodźmy." Abaddon machnął Szponem Horusa. Jego koso-ostrze palce wydały kliknięcio-kliknięciowy odgłos.

"Dobra, po prostu chodźmy," zgodził się Lucius.

Kharn nie był tak łatwo udobruchany. "Co z Cyklonowymi Wyrzutniami? Bo widziałem takie w Horus Heresy: Collected Vision, więc musimy używać ich--"

"Mam wrażenie jakbym mówił do siebie." Abaddon wskazał pazurem Zjadacza Światów. Kujnął Kharna w oko.

"Ał, Jezu, koleś. Dobra, dobra. Pójdziemy."

"Taa, tak właśnie myślałem."

Abaddon podrasowanie wyszedł z pokoju, dumnie krocząc jakby rządził tym miejscem.

"Hej, a co z promieniaczem konwersji?" zapytał Typhus. "Przecież mogliśmy używać ich w Rogue Traderze? Są zajebiste. Robią takie "WZIUUUUUUM."

"Zostaw!" głos Abaddona dobiegł z drugiego pokoju. Typhus odłożył, marudząc.

Fabius Bile jakby wzruszył ramionami. "Więc, eh, mogę iść z Wami ziomki? Bo sprawdzałem listę pasażerów i żaden z Legionów nie zabiera Konsyliarzy. Znaczy... nie potrzebujecie nas?"

Lucjusz poklepał brata po ramieniu. "W porządku, stary. Nawiążemy do Konsyliarzy w tekście o tle. Znaczy nic nie zrobicie ale jakby tam będziecie we fluffie, czaisz? Trochę? Może?"

"W dupie to mam. Opuszczam Legion. Stworzę własne zasady."

Kharn parskął. "Twoje zasady będą cienkie w konkurencyjnej grze. Zobaczysz. I ludzie będą na Ciebie mówić Bajeczny Bill." (to ciężko przetłumaczyć)

Zdrajcy wyszli z komnaty na lądowisko. Było opuszczone.

"Eh, Abciu?"

Abaddon zwrócił się do Ahrimana. "Co jest?"

"Ehm." Jeden z Tysiąca Synów wskazał na puste lądowisko. "Gdzie są wszystkie nasze statki?"

Abaddon go zignorował. "Nie byliście czerwoni minutę temu?"

"Teraz jesteśmy niebiescy. To... to wszystko to... coś. Słuchaj, poważnie, gdzie nasze Thunderhawki?"

A, tak. One." Abaddon bawił się swoim kokiem, przesuwając go w przód i w tył, jak kociak swoją pluszową zabawką. "Nie będziemy ich potrzebować. Możemy chodzić wszędzie i w ogóle. Albo wypchnąć Rhino z hangarów i jechać nimi przez atmosferę. Będzie fajnie."

Zdrajcy spojrzeli po sobie. Nie szło dobrze. Abaddon zauważył ich wachanie i spróbował jakoś ich uspokoić. "Luuuuuuz. Wymyślę nowe rzeczy. Jak.... roboty pająki z demonami w środku, i będą miały szpony i w ogóle. Będą profanować rzeczy. Może będą mogły się nazywać Profanatrony. Będzie cudnie. I będą mieć działo na klacie i tycie malutkie główki. Co? Dlaczego tak na mnie patrzycie? Tylko czekajcie. Urządzimy tu piekło."


sobota, 18 maja 2013

Stan rzeczy - maj

Na początek cycki:


A teraz do rzeczy....
Jestem poniekąd zmuszony napisać co tam u mnie. Zmusił mnie wpis FireAnta na swoim blogu, w którym bardzo ładnie pisze o mojej blogowej działalności. Macie nawet linka jak ktoś zainteresowany: tutaj jest link.

Angron został właściwie skończony. W poprzednim wpisie były fotki, które - mam wrażenie - trochę umknęły. Wszyscy skupili się na historii XII Prymarchy a to miał być tylko dodatek do pochwalenia się twórczością malarską. Może przy okazji Fulgrima trochę zmienię formułę i podzielę wpis na dwa, jeden o historii a drugi ze zdjęciami. Zobaczymy.
Zaprezentowany dzisiaj (a może już wczoraj?) model Fulgrima:


Armia CSM właściwie stoi w miejscu. Kupiłem model Zhufora od Forge World, który będzie robił za mojego Lorda Chaosu ze Znamieniem Khorne'a i niesławną siekierą z ostatniego 'dexu. Tak, będzie pieszy. I tak, będzie pomalowany w kolory Czarnego Legionu. Trochę też liznąłem farbą Wybrańców. Bardzo trochę.

Kupiłem starter Haqqislamu (Nowy Islam, czyli taki z przyszłości, odrzucający fundamentalizm i terroryzm a bardziej taki ze złotego wieku Islamu, z czasów Saladyna, kiedy byli astronomami, lekarzami i takimi tam....) do Infinity. Cudne modele. Każdy inny. Sprawiają wrażenie jakby miały duszę. Niektórzy to taki mały koszmarek do złożenia. Sklejeni i odstawieni do szuflady w oczekiwaniu na lepsze czasy. 
Macie dwa nieobrobione i nieostre zdjęcia:



I teraz coś co skupia moją uwagę na chwilę obecną. Trollbloods. 25 maja w Twierdzy (znanej kiedyś jako Cytadela) rozpoczyna się Journeyman League, czyli taka liga dla początkujących w Warmachine i Hordes. Wreszcie mam motywację, żeby coś ruszyć, pomalować i wreszcie jakoś pograć bardziej. Oczywiście będę grał Trollokrwistymi, ale żeby było ciekawiej nie będę grał podstawowymi modelami ze startera a "boxem alternatywnym". Dire Troll Mauler i Pyre Troll są już mniej więcej skończeni. Powoli kończę malowanie Doomshapera. W poniedziałek/wtorek powinien przyjść pocztą Storm Troll. Postaram się zdawać tutaj relacje z przebiegu ligi. 


Kontynuacja tłumaczenia opowiadania Williama Kinga się pojawi. Bardzo powolna praca w progresie.

I właśnie....
FireAnt napisał "oby tak dalej, oby częstotliwość wpisów wzrosła do chociażby 5-6 w miesiącu, i blog z pewnością stanie się stałym punktem odwiedzin miłośników czterdziestki." A ja na blogu chciałbym skupić się też na innych systemach. Na razie jest głównie 40stka (i taki trochę spin-off Horus Heresy bo jestem fanem) ale chciałbym też popisać trochę o Warmachine/Hordes, w przyszłości o Infinity, może o WFB jak znajdę czas/pieniądze/inspirację na jakąś armię do tego systemu, może jeszcze coś innego.... Fajnie jakby na blog zaglądali też miłośnicy innych bitewniaków.

I jeszcze jedno, 5-6 wpisów w miesiącu oznacza więcej jak jeden wpis na tydzień. Mało realne. Oj mało.

Plan działania:
1. Doomshaper
2. Storm Troll
3. Atak na Świętą Terrę, cz. 2.
4. Zbyt odległa przyszłość.
....
n. Znalezienie legionu z czasów (przed)Herezji, który chciałbym zbudować.

poniedziałek, 6 maja 2013

#12 Angron

UWAGA! W TEKŚCIE ZNAJDUJĄ SIĘ SPOILERY. Raczej niewielkie, starałem się je ograniczyć i większość wpisu jest oparta tylko na historii z Index Astartes i różnych edycjach Codex: Chaos Space Marines.


Angron, Prymarcha Zjadaczy Światów, XII Legionu Kosmicznych Marines, Czerwony Anioł, Władca Czerwonego Piasku, Syn Boga Krwii, Demoniczny Książę Khorne'a.... Przyjrzyjmy się jednak tej, na pozór nudnej i płytkiej postaci z bliska.

Angron był jednym z 20 Prymarchów stworzonych przez Imperatora, którzy mieli dowodzić Legionami Astartes. Jak wszyscy wiemy stało cię "coś" i, będąc jeszcze dziećmi, zostali oni rozrzuceni po galaktyce. Kapsuła z Angronem rozbiła się na planecie Nuceria. Był to brutalny i okrutny świat napędzany przez niewolników, którzy często byli wystawiani do gladiatorskich walk na arenach, ku uciesze lokalnej wolnej ludności.

Jeszcze zanim Angron spotkał pierwszego człowieka był zmuszony zabić. Gdy go odnaleziono, wokół leżały liczne ciała martwych Xenos, prawdopodobnie Eldarów, którzy używając swoich sztuczek przewidzieli na kogo to dziecko wyrośnie i chcieli temu zapobiec. Nie dali rady. 

Ranny i zakrwawiony Angron został znaleziony i schwytany przez handlarza niewolników. Opatrzono go, wyleczono i przetransportowano do stolicy zwanej Desh’ea. Tam wszczepiono mu Gwoździami Rzeźnika. Były to cybernetyczne implanty, które wchodziły w czaszkę i sam mózg, powodujące zwiększenie agresji, zadające ból, od którego jedyną ucieczką była przemoc, tylko podczas walki wojownik mógł osiągnąć stan przyjemnej błogości. 

Angron został oczywiście gladiatorem. Wygrywał pojedynek za pojedynkiem, turniej za turniejem. Zabił na arenie setki przeciwników. Oszczędził wszystkich, którzy walczyli dobrze. Cały czas jednak próbował uciec. Próbował i nie udawało mu się. Pewnego razu klasa rządząca postanowiła obejrzeć walkę jakiej jeszcze nie widzieli. Nie, nie walkę. Bitwę! Wszyscy gladiatorzy na raz. Jak się szybko okazało to  był wyjątkowo głupi pomysł. Angron na czele dwóch tysięcy wojowników wyrwał się z niewoli. Niszczyli wszystko na swojej drodze. Ludzie mówili na nich Zjadacze Miast. Nic nie mogło ich zatrzymać. Jednak pomimo zwycięstw nie mieli zaawansowanej broni, nie mieli ludzi, nie mieli jedzenia. Szybko został ich tylko tysiąc ukrywający się w górach. Tam miała być ich ostatnia bitwa.

I wtedy przybył Imperator. Od miesięcy obserwował Angrona z orbity. To jak wyswobadzał niewolników i walczył z tyranią. Teleportował się razem z kilkoma Adeptus Custodes bezpośrednio do syna i zaoferował mu miejsce u swego boku podczas Wielkiej Krucjaty i dowodzenie nad Ogarami Wojny, XII Legionem Astartes. Angron odmówił. Nie mógł zostawić swoich towarzyszy, nie mógł opuścić ich podczas tej ostatniej bitwy.


Imperator, nie chcąc dopuścić do śmierci syna, teleportował go z dala od bitwy. Bez swojego przywódcy zbuntowani niewolnicy z Nucerii zostali wybici. Angron nigdy nie wybaczył tego swemu ojcu. Później było jeszcze trochę rozlewu krwi ale w końcu zgodził się przyjąć rolę dowódcy XII Legionu, który przemianował na Zjadaczy Światów, by uczcić pamięć Zjadaczy Miast.

Angron od samego początku był okaleczony. Były niewolnik z kawałkami metalu wkręcającymi mu się prosto w mózg. Zawsze był gdzieś obok swojego Legionu. Zjadacze Światów próbowali się do niego zbliżyć. Przyjęli część tradycji jakie Angron wyniósł z Nucerii. Nawet pozwolili się okaleczyć i wszczepić sobie Gwoździe Rzeźnika. Wszystko by być bliżej ojca. By zrozumieć.

Gwoździe Rzeźnika były też jednym z powodów, dla których XII Legion nie posiadał Kronikarzy. Psykerzy z tym implantem stawali się bardzo niestabilni. Szaleniec z toporem może zabić trochę ludzi. Co może zrobić szaleniec z umysłem, który zmienia rzeczywistość? Tak więc Kronikarzy prawie nie było, nie licząc kilku bez Gwoździ.


Wracając do Angrona, nigdy nie wybaczył Imperatorowi tego co zrobił, dlatego nie było zaskoczeniem gdy dołączył do Horusa, gdy ten zapoczątkował wojnę domową....

Po Herezji Horusa Angron był już Demonicznym Księciem Khorne'a. To też zaskoczeniem nie było. Przemoc, agresja i rozlew krwi były w życiu Angrona już od momentu wyjścia z kapsuły. Gwoździe Rzeźnika z każdą chwilą przybliżały go do Boga Krwi.

Angron później co jakiś czas pojawiał się w galaktyce. Najbardziej znanym wydarzeniem była Pierwsza Wojna o Armageddon, która zakończyła się wygnaniem Demonicznego Prymarchy przez stu dziewięciu Szarych Rycerzy. Trzynastu przeżyło.
Inną okazją było Panowanie Ognia, kiedy Angron i pięćdziesiąt tysięcy Marines Chaosu wybrało się na wycieczkę poza Oko Terroru. Skończyło się zdobyciem siedemdziesięciu sektorów. Ostatecznie został powstrzymany przez cztery Zakony Marines, dwa Legiony Tytanów i trzydzieści regimentów Gwardii Imperialnej.

Polecane lektury:

  • Betrayal (Alan Bligh) - podręcznik od Forge World, dużo fluffu na temat Zjadaczy Światów, Dzieci Imperatora, Gwardii Śmierci, Synów Horusa i tego co wydarzyło się na Isstvanie III.
  • After Desh'ea (Matthew Farrer)- opowiadanie z antologii Tales of Heresy, traktujące o tym jak Angron przyjął XII Legion jako swój własny.
  • Butcher's Nails (Aaron Dembski-Bowden) - audio-drama, o tym jak Lorgar z Angronem wyruszają na misję do Ultramaru i co ich po drodze spotyka. Prequel Betrayera, nie trzeba czytać ale pomaga zobaczyć cały obrazek.
  • Betrayer (Aaron Dembski-Bowden) - powieść o misji Lorgara i Angrona w Królestwie Ultramaru. Zdecydowanie trzeba przeczytać. Nie będę spoilerował dlaczego.
  • The Emperor's Gift (znowu Aaron Dembski-Bowden) - powieść o Pierwszej Wojnie o Armageddon. Chociaż głównie Szarzy Rycerze i Kosmiczne Wilki....
  • Chosen of Khorne (Anthony Reynolds) - tym razem nie o Angronie a o Kharnie, jednak bardzo ładnie pokazuje to co stało się ze Zjadaczami Światów po Herezji Horusa.
  • Lord of the Red Sands (jeszcze raz Aaron Dembski-Bowden) - w sumie nie wiem o czym to jest. Prawdopodobnie warto przeczytać. Z mojej perspektywy nie warto kupować. To mikro-krótkie opowiadanko ukazało się w elektronicznym zbiorze Angron, który zawiera także drugie i trzecie opowiadanie z tej listy.

A teraz powód, dla którego ten wpis powstał....
Jak pewnie wiecie Forge World jakiś czas temu zaczął wydawać zasady i modele do postaci i armii z czasów Herezji Horusa. Wydali też, jak na razie, jednego Prymarchę, Angrona właśnie. Oczywiście będąc fanem nie mogłem się powstrzymać i kupiłem. I pomalowałem. Bez rewelacji bo malarz ze mnie bardzo przeciętny ale jestem z niego zadowolony. A i jestem kaleką jeśli chodzi o fotografie modeli, więc.... a zresztą zobaczcie sami!


Oczywiście jestem otwarty na wszelką krytykę. Następny będzie Fulgrim. Kiedyś tam w przyszłości. Jeśli o Prymarchów chodzi to odpalił mi się tryb "Złap je wszystkie!"

sobota, 27 kwietnia 2013

Atak na Świętą Terrę, cz. 1

Autorem opowiadania jest William King, pierwotnie ukazało się w White Dwarfie 268 (czerwiec 2002). Tłumaczenie moje własne, więc dalekie od ideału. Podzieliłem całość na części, chyba trzy z tego wyjdą, bo tak mi łatwiej. Musicie też pamiętać, że opowiadanie to jest już dość stare, powstało jeszcze zanim Black Library zaczęło nadawać głębi Herezji Horusa. Obrazków dzisiaj nie będzie.


Inwazja


Trzynastego dnia Secundusa zaczęło się bombardowanie. Z orbity okręty Mistrza Wojny spuszczały niesłabnące fale pocisków i zabójczych promieni energii. Celem było sparaliżowanie obrony wokół Pałacu Imperatora i umożliwienie przeprowadzenia wielkiej inwazji na Ziemię. Księżycowe bazy już upadły a broniąca Bojowa Flota Solar została rozbita. Na Marsie, tak jak w całym rozległym Imperium, szalała zaciekła wojna domowa.

Na niezliczonych światach ścierali się wojownicy spragnieni krwi. Ci, którzy przyrzekli wierność Imperatorowi walczyli z tymi zaprzysiężonymi Mistrzowi Wojny Horusowi i, poprzez niego, z mrocznym mocom Chaosu. Królestwo Imperatora wrzało, toczono jedne z największych bitew w historii ludzkości. Na świecie-ulu Thranx, ponad milion wojowników zginęło jednego dnia na polach Perdagoru. Na płonących pustyniach Tallarnu, przy Klinie Ka'an, pięćdziesiąt tysięcy czołgów starło się w największej pancernej akcji wszech czasów. Podczas kosmicznego zrzutu na Vanaheim, trzy miasta-ule zostały wybite przez siły rebeliantów jako ostrzeżenie przed oporem, mimo wszystko broniący walczyli do ostatniego.

Niczym rak, Herezja zaraziła całe struktury Imperium. Wszędzie dzielni ludzie oddawali swoje życie próbując usunąć tego raka.

To było na Ziemi, w samym sercu królestwa Imperatora, gdzie miały być rozstrzygnięte losy galaktyki. W tych ostatnich dniach niebo było czarne od chmur pyłu a ziemia poprzecinana ogromnymi szczelinami. Płaty tektoniczne przesunęły się pod naporem bombardowania. Łańcuchy górskie zatrzęsły się a morza wyparowały pozostając jałowymi pustyniami. Deszcz krwi i popiołu spadał z ciemnego nieba. Chór astropatów śpiewał o złych zwiastunach a ludzie szaleli ze strachu. Obrzydliwie wykrzywione okręty pełne zgubionych i przeklętych wisiały na orbicie ponad pustoszonym światem. Żałośnie niewielu, osłoniętych przed zniszczeniem przez sprytnie postawione systemy obronne Adeptus Mechanicus, stało w gotowości odparcia najeźdźców.

Rzucone do walki resztki armii Imperatora próbowały w desperacji wytrzymać do przybycia posiłków. Imperator sam nadzorował obronę swojej fortecy-pałacu, osobiście dowodził Adeptus Custodes, swoją elitarną gwardią. Towarzyszył my Sanguinius, biało-skrzydły Prymarcha Krwawych Aniołów,  swojego Legionu Kosmicznych Marines. Na terenie pałacu stali dzielni Adeptus Arbites. Nie był on jednym bastionem oporu, były inne, każde będące znakomicie ufortyfikowanym miastem wypełnionym nieustraszonymi żołnierzami. Pod ruinami Bazyliki Imperialnej, Rogal Dorn z ponurą twarzą przewodził surowym Imperialnym Pięściom w ich ostatnich modlitwach. Wewnątrz zbrojonych kompleksów fabrycznych Adeptus Mechanicus, tech-kapłani odłożyli swoje narzędzia i przypasali przerażające bronie swojego zakonu. Pośród gruzów wypalonych obszarów mieszkalnych, Prymarcha Jaghatai Khan zebrał Białe Szramy, Legion Kosmicznych Marines, których osobiście nauczył sztuki walki błyskawicznej. Trzy pełne legiony Tytanów stały gotowe bronić swojego Imperatora.

Gdy ziemia trzęsła się pod bombardowaniem, dywizje czołgów przemierzały z hukiem umęczony krajobraz by zająć swoje pozycje przeciw nadchodzącej inwazji. Dzielni ludzie sprawdzili swoją broń i ofiarowywali ostatnie modlitwy. Lasery obronne zwróciły się w stronę groźnie wzburzonego nieba. Nagle, niebiosa zostało przecięte smugami plazmy kapsuł desantowych. Pośród sal Imperatora nawet Kosmiczni Marines zadrżeli wiedząc, że wkrótce stawią czoła swym zgubionym i przeklętym braciom. Przerażająca perspektywa stanięcia naprzeciw tym spaczonym Prymarchom, którzy zaprzedali swoje dusze Chaosowi umysł każdego człowieka wypełniała nieopisanym wstrętem i grozą.

Kapsuły osiągnęły powierzchnię i wylali się z nich najpotężniejsi czempioni Chaosu, zdradzieccy Kosmiczni Marines ze straconych Legionów. To już nie byli wspaniali ludzcy wojownicy z legend ale wykręcone istoty, ciała spaczone przez energie Chaosu, umysły wykręcone przez ich oddanie mrocznym potęgom. Jakby to co stało się Kosmicznym Marines nie było wystarczające złe, to co stało się z ich Prymarchami było gorsze. Byli stworzeni bliżej Imperatora i upadli dalej. Żaden z ich byłych towarzyszy by ich nie rozpoznał - zostali przemienieni w istoty zarówno demoniczne jak i tryumfujące.

Potężny Angron wykrzykiwał rozkazy swoim pijącym krew poplecznikom, Zjadaczom Światów. Wymachując swoim wielkim mieczem runicznym poprowadził ich przeciwko obrońcom Kosmicznego Portu Ściany Wieczności. Wokół jego sług w czerwonych pancerzach świszczały pociski bolterów. Bez zachwiania szli naprzód, gotowi rozlać krew dla Boga Krwi.

Na chrypiące polecenie Mortariona, Gwardia Śmierci wynurzyła się cicho z zaropiałych kokonów swych kapsuł desantowych i ruszyła na przerażonych wrogów. Przeraźliwe runy na kosie Mortariona zalśniły dziwnie pośród nocy gdy ruchem ręki rozkazał im marsz.

Magnus Czerwony patrzył na niego tryumfalnie swoim jednym czujnym okiem zanim rozkazał magom-wojownikom Tysiąca Synów rzucać swoje zaklęcia zagłady.

Grad zabójczych pocisków bolterów powalił tuziny z Dzieci Imperatora. Niewzruszeni, ranni zawyli z przyjemności doświadczenia skandując pochwalnie swojego Prymarchę, Fulgrima. Zdradzieccy Kosmiczni Marines rzucili się naprzód wyrzezać ścieżkę poprzez swych wrogów.

Może niektórzy z obrońców oszaleli ze strachu. Może spaczenie Chaosu zalęgło się głębiej niż ktokolwiek przypuszczał. Może niektórzy byli na tyle głupi, że myśleli o możliwości negocjacji z największym wrogiem. Jakikolwiek był to powód, ostatnia plugawa zdrada miała miejsce. Wiele jednostek Imperialnej Armii, które przysięgły wierność Imperatorowi okazało się bluźniercami już gdy Zdradzieccy Marines dokonywali desantu. To było jak gdyby ustalony wcześniej sygnał. W jednym z najbardziej nikczemnym akcie zdrady w historii ludzkości, skierowali swoją broń na swych braci i ubili ich niczym psy. Tak właśnie Kosmiczny Port Lwiej Bramy padł. Gdy heretycy śpiewali i wyli swoje szalone modlitwy, powietrze zadrżało i śliniące się demony wynurzyły się ze Spaczni by siać grozę i niepokój.

Wówczas rzeczywiście zdawało się obrońcom, że żyją w ostatnich dniach ludzkości. Ogromni Krwiopijcy o nietoperzych skrzydłach szybowali zwycięsko poprzez płaczące niebo. Szponiaści Strażnicy Tajemnic tańczyli lubieżnie na stosach trupów. Wielcy Nieczyści chichotali przewalając się poprzez zrujnowane ulice, rozsiewając ślady plugastwa, szlamu i choroby. Enigmatyczni Panowie Zmian przysiedli na szczytach wież i posągów nadzorując nadejście Chaosu w serce świata. Potężne okręty zaczęły schodzić z orbity w nadziei zmiażdżenia obrońców samą liczbą. W przeciwieństwie do kapsuł desantowych, te prezentowały znakomite cele dla dział obrońców. I tak zaczęła się bitwa o Ziemię.

c.d.n.