poniedziałek, 24 grudnia 2012

Exterminatus - bo zapomiałem

Przepraszam Was bardzo wielce ale zapomniałem w poprzednim wpisie o jednym filmie będącym w produkcji, a raczej postprodukcji. Exterminatus, bo tak owe dzieło się nazywa, jest fanowskim i niekomercyjnym tytułem. Francuskim do tego.
Tu macie stronę o filmie: http://lordoftraffic.com/pauldoucet/
Na jednej i na drugiej stronie możecie znaleźć zdjęcia z planu i masę różnych ciekawostek o produkcji. Na razie wygląda średnio ale po dodaniu efektów komputerowych i odpowiedniej obróbce może być nieźle.

Dzisiaj umieścili ścieżkę dźwiękową (i to mi przypomniało o tym, że zapomniałem):


No i w każdym razie moim zdaniem warto śledzić losy tego tytułu. A nuż coś ciekawego wyjdzie.

środa, 19 grudnia 2012

Lord Inquisitor i inne filmy z 40ski

Lord Inkwizytor na nasz piękny nadwiślański język, czyli powstający film z uniwersum Warhammera 40,000....

40stka ma swoją historię jeśli chodzi o filmy....

Na początku był Bloodquest, finansowany przez GW, nawet był zwiastun:


Gdzieś w 2004 roku projekt został zawieszony z nie-do-końca-znanych przyczyn. Jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o pieniądze.... chociaż nie zawsze.

Następny był Damnatus, aktorski film robiony przez fanów 40stki z Niemiec.


Twórcy filmu i prawnicy Games Workshop trochę się bawili ze sobą by, jeszcze przed premierą ale już po ukończeniu prac, film został zbanowany, zakazany przez Ordo Hereticus. Niedługo potem wyciekł do sieci. Jak wiadomo jak coś wejdzie do internetu to ciężko później się tego pozbyć, więc prawdopodobnie jak ktoś poszuka to jeszcze znajdzie.
Oczywiście po całej tej akcji z prawnikami GW i zablokowaniem filmu pojawiła się wielka fala protestów, petycji, artykułów. Jak ktoś jest zainteresowany to na Lexicanum można sobie o tym poczytać.

Kolejnym filmem był Ultramarines: A Warhammer 40,000 Movie, ten z kolei oficjalnie wyszedł.


Sponsorowany i rozreklamowany przez GW, scenariusz pisał sam Dan Abnett. Generalnie o filmie powiedziane zostało wiele ale, skoro mam okazję, napiszę własne zdanie. Ultramarines jest w porządku filmem. Nie ma tragedii. Nie ma rewelacji. Trochę powyżej przeciętnej. Fani spodziewali się czegoś zdecydowanie lepszego, dlatego film spotkał się z bardzo ostrą krytyką.

Trochę za długo mi się zeszło z tą historią filmową, i tak starałem się streszczać.... no nic, to teraz do meritum wpisu!

Lord Inquisitor!


Fanowski jak Damnatus, CGI jak Ultramarines i Bloodquest ale zapowiada się lepiej niż wszystkie te trzy filmy razem wzięte. Games Workshop dało swoje błogosławieństwo, więc powtórka z Damnatusa nam nie grozi. Scenariusz pisze Aaron Dembski-Bowden, jeden z czołowych pisarzy Black Library.


Macie jeszcze wywiad z ADB, do którego przeczytania potrzebujecie konta na facebooku:
O, tu jest wywiad! - bardzo bardzo warto przeczytać.

Co do strony jeszcze.... 
Część z Was widziała może przepiękny obrazek pokazujący bitwę Imperialnych Pięści z Czarnym Legionem. Obrazek nazywa się Until the day we die i jego autorem jest twórca Lorda Inkwizytora a na stronie filmu znajdziecie zestaw tapet chyba we wszystkich możliwych rozdzielczościach.

Ah, film będzie oczywiście darmowy, nikt na nim nie zarobi, ludzie, którzy nad nim pracują robią to za darmo w swoim wolnym czasie. Na premierę pewnie jeszcze trochę poczekamy.

sobota, 8 grudnia 2012

Crusade of Fire

Skończyłem dzisiaj studiować najnowszy 40stkowy podręcznik od Games Workshop, Crusade of Fire. Czymże jest owa Krucjata Ognia? Czy jest warta zakupu? Czy wprowadzi powiew świeżości do Warhammera 40k? Zobaczmy....


W bardzo dużym skrócie CoF jest zapisem kampanii kilku graczy ze studia Games Workshop razem z zasadami i poradami do jej prowadzenia. We wstępie jest zdanie "Pod pewnymi względami jest to książka napisana dla - ludzi jak ja, którzy kochają czytać o dokonaniach grup graczy w kampaniach, ale którzy nie mają czasu sami w nie zagrać." Bardzo smutne zdanie ale chyba całkiem dobrze podsumowujące.... na pierwszy rzut oka. Zajrzyjmy jednak w głąb podręcznika.

Ah, zanim zbadamy ten głąb najpierw kilka słów o wydaniu. Widzieliście ostatni Codex: Chaos Space Marines? CoF jest wydany identycznie. Twarda oprawa z wypukłymi napisami, kredowy papier, w pełni kolorowe wnętrze, grubość właściwie taka sama (8 stron mniej), cena trochę niższa. Wszystkie ilustracje jakie znajdziemy w środku były wykorzystane już gdzieś wcześniej, czy to Codex: Chaos Space Marines, Dark Eldar czy główny podręcznik z zasadami. W książce jest też dużo zdjęć armii i poszczególnych bitew, bardzo piękne ale często zajmują one pół lub więcej strony przez co mamy mniej tekstu i wartość merytoryczna spada.

Pierwsze kilka stron to zasady kampanii. Całkiem fajne i dość proste, jednak żeby je wykorzystać bez wprowadzania zmian przydałby nam się dodatek Planetary Empire. Planetstrike i Apocalypse w sumie też byłyby mile widziane.
Mamy zasady specjalnych celów, generatorów tarcz, elektrowni, portów kosmicznych czy kilku innych lokacji. Posiadanie każdego takiego celu daje nam konkretne bonusy podczas grania kampanii.
Mamy tabelki (dwie) na super cechy dla najgłówniejszego dowódcy naszej armii, klimatyczne.
Część wstępno-zasadowa kończy się dwoma stronami na temat mistrza gry, czy jest potrzebny, jakie są zalety posiadania, a może warto pomyśleć o dwóch i generalnie kilka porad dla niego. Z jednym zdaniem muszę się niezgodzić, "Im lepiej się bawisz, tym lepiej bawią się gracze" - niestety to tak nie działa, fajnie jakby działało ale nie, nie działa.

Następna część to fluff. Pierwsze słowo jakie mi się nasuwa to "przemyślany". Mamy historię upadku Pod-sektora Corvus, wciągnięcie go do Immaterium, powrót po tysiącu lat, Krucjata Światła, która szybko przeradza się w Krucjatę Ognia i misterny plan by wszystko wpadło w tłuste i gnijące łapki Papy Nurgle'a.
Frakcję są trzy:
Krucjata Ognia - Imperium, które próbuje odbić bardzo ważny pod-sektor.
Słudzy Zniszczenia - siły Chaosu, które chcą wciągnąć pod-sektor z powrotem do Immaterium, tym razem na zawsze.
Prorocy Wojny - kruchy sojusz tych, którym zależy tylko na wojnie i łupach.
Planety w pod-sektorze są różnorodne, mamy świat zurbanizowany, lodowy, postapokaliptyczny, demoniczny, kuźnię, dżunglę, świat z tajemniczymi labiryntami pod powierzchnią.... W sumie dziewięć planet i jedna stacja kosmiczna.


Kolejne strony to przedstawienie graczy kampanii i ich armii. Graczy takich jak Robin Cruddace czy Phil Kelly możecie znać lepiej, innych (np. ekipę White Dwarfa) gorzej. Armie też mogliście już widzieć w artykułach na blogu Games Workshop.
Przedstawia się to tak....
Krucjata Ognia:
Robbin Cruddace i Wyjące Gryfy (Howling Griffons)
Kevin Chin i Imperialne Pięści (Imperial Fists)
Andrew Kenrick i Rozrywacze Ciała (Flesh Tearers)
Simon Grant i Kosmiczne Wilki (Space Wolves)
Słudzy Zniszczenia:
Matt Hutson i Karmazynowi Korsarze (Crimson Corsairs)
Glenn More i Dzierżący Słowo (Word Bearers)
Chris Peach i Legion Alfa (Alpha Legion)
Prorocy Wojny:
Wade Pryce i Zjadacze Światów (World Eaters)
Phil Kelly i Mroczni Eldarzy (Dark Eldar)
To nie wszystko, niektórzy mają sojuszników, Szarych Rycerzy, Siostry Bitwy, demony Khorne'a....
Do tego dochodzą neutralne jednostki/armie sterowane przez mistrza gry, Necroni, zdradziecka Gwaria Imperialna, więcej demonów....


Mamy też zapis samej kampanii, trochę fluffowy, trochę zasadowy. Najważniejsze w nim jednak są trzy nowe scenariusze. 
Pierwszy jest bitwą o stację kosmiczną, dużo zasad specjalnych, wymaga specjalnej makiety, ciężko zagrać.
Drugi to bitwa w podziemnych korytarzach, idealnie byłoby zagrać na zestawie Zone Mortalis od Forge Worlda, jednak pewnie mało kto posiada takie coś. Może plansza Space Hulka w takim razie?


Scenariusz trzeci jest ostatni w kampanii, wielka bitwa na zasadach Apocalypse uwzględniająca różne bonusy zdobyte podczas kampanii i dająca sporo punktów do ogólnego wyniku.

Spoiler wyniku kampanii:
Słudzy zostali w tyle, Krucjata i Prorocy walczyli o zwycięstwo. W ostatecznej bitwie Słudzy sprzymierzyli się z Prorokami, którzy ostatecznie wygrali kampanię.
Koniec spoilera.

Końcówka książki jest bogata w dodatkowe zasady.
Na początek mamy dodatkowe zasady walk lataczy. Fajne, proste w użyciu, jeśli chcecie odtworzyć walki myśliwców niczym z Top Gun (albo Hot Shots!) czy Gwiezdnych Wojen to to są zasady dla Was.
W skrócie, są 3 fazy, atakujący i atakowany w tajemnicy wybiera (albo losuje) z odpowiedniej dla siebie tabelki taktykę, porównuje z przeciwnikiem i zagląda do tabelki będącej trochę rozbudowaną grą kamień-nożyce-papier, jeden z graczy otrzymuje pewne bonusy, rozpatruje się efekty i przechodzi do następnej tury. Za zniszczenie latacza dostaje się dodatkowy punkt zwycięstwa.


Żeby było ciekawiej każda z armii (oprócz Demonów i Tyranidów, bo latające monstra się nie liczą, no i Sióstr i Templariuszy, bo latacza nie mają) otrzymuje dwa specjalne manewry dla swoich lataczy to użycia podczas tych walk. Czekajcie chwilkę.... Mroczni Aniołowie mają latacza? Na pewno mają specjalne manewry.
Żeby było jeszcze ciekawiej dalej mamy Myśliwskich Asów, czyli taki bonus, który możemy dokupić dla pilota naszego latacza. Kosztuje to 50 puntków i dostajemy jeden z trzech bonusów (rzut kostką który). Tutaj z kolei mamy Asa Czarnych Templariuszy. Nie mamy za to Marines Chaosu, Tyranidów i Demonów bo ich latacze nie ma pilota. Sióstr nie ma. Mrocznych Eldarów też nie, nie wiem czemu....
Jakbyście mogli w komentarzach napisać jak to jest z tymi lataczami? Kto ma? Wilki mają? Na pewno mają zasady do manewrów i dla asa....

W każdym razie....
Po krótkim wstępie czym są Demoniczne Światy i przedstawieniu kilku z tych najbardziej znanych mamy zasady do gry na takim. Fajne, klimatyczne, losowe ale raczej nie faworyzujące żadnej armii.
I jeszcze scenariusz do gry na takim Demonicznym Świecie, a raczej do ucieczki z niego. Też jest klimat ale potrzeba sporo demonów, które będą utrudniały życie obu armiom.

Na samiuśkim końcu są zasady Areny Śmierci czyli walka jeden na jeden. Szczegółowe, rozbudowane. Nie będę w stanie ocenić grywalności bez rozegrania kilku pojedynków. Forge World wydał zasady czterech Prymarchów, można się pobawić. Może jakiś wielki turniej jak będziemy mieli wszystkich osiemnastu....

Więc tak to wygląda. Na pierwszy rzut oka Crusade of Fire wydawało się słabym produktem. Po zglębieniu jest lepiej. Kampania jest niezbyt dostępna dla zwykłych graczy, przydałoby się mieć sporo różnych dodatków, specjalne makiety i wiaderko niepotrzebnych modeli demonów czy Necronów. Możemy natomiast trochę zmienić i poprawić kampanię. Dostajemy źródło inspiracji, różnych pomysłów. Do tego trochę nowych zasad, walki lataczy, arena, demoniczne światy. Jeśli nawet nie zagramy kampanii a będziemy korzystali z tych nowych to zakup jest warty rozważenia. Jeśli nie.... cóż, nie jest to tania pozycja. Za tę cenę lepiej kupić sobie ze dwa porządne omnibusy od Black Library, będziemy mieli rozrywkę na dłużej, przy okazji język bardziej podszkolimy....

niedziela, 2 grudnia 2012

Czarny Legion i Abaddon

Czarny Legion zdecydowanie wyróżnia się spośród innych Zdradzieckich Legionów Astartes. Tam gdzie inne Legiony słabną i powoli wymierają tam Czarny Legion rośnie w siłę. Został niemal całkowicie wybity a urósł w do stanu najpotężniejszego spośród Legionów. Głównie dzięki Abaddonowi.

Demoniczni Prymarchowie skupiają głównie się na Wielkiej Grze swoich patronów, fizyczna wojna z Imperium nie do końca ich interesuje, mają ważniejsze sprawy. Dowództwo nad Zdradzieckimi Legionami przejęli inni Astartes, charyzmatyczni, silni, zawzięci. Ucieleśnieniem tych cech jest Abaddon, Mistrz Wojny, pobłogosławiony przez wszystkich Czterech Bogów, zwiastun upadku Imperium. W bardzo dosłownym sensie jest Antychrystem 40stki. To o nim ludzie szepczą ze strachu: Mistrz Wojny Chaosu, Profanator, "klon" Horusa. Tak się go boją, uważają go za syna samego Diabła.

Synowie Horusa bardzo obrywają podczas Czystek i zaraz po nich. Inne Legiony powoli się rozpadają poprzez wewnętrzne walki w Oku Terroru. Synowie Horusa z kolei są zdecydowanie częstszym obiektem bezpośrednich ataków swoich byłych braci. Znienawidzeni, tępieni, obiekt polowań. Kiedyś najlepszy z Legionów teraz ponury żart, porażka. Śmierć ich Prymarchy była dowodem ich słabości. Giną. Wymierają. Każdego dnia.

Abaddon to zmienia. Atakuje fortecę Dzieci Imperatora, gdzie (jak mówi legenda) III Legion próbuje sklonować Mistrza Wojny. Abaddon dzierżąc Szpon Horusa (ukazanie "To ja jestem następcą a nie Wasze genetyczne potwory") kończy ten plan i rozpoczyna odbudowę Legionu. Zasada jest prosta "Pokonałem Twoją warbandę, dołącz albo zgiń." Oczywiście coraz więcej i więcej dołącza. Armia rośnie.

I teraz bardzo ważny punkt. Abaddon stoi na czele zjednoczonego Legionu i staje naprzeciw pozostałym Zdrajcom. Odrzuca porażki przeszłości. Przemalowują swoje pancerze, nie będą nosić wstydu z bycia Synami Horusa, teraz są Czarnym Legionem.


Następnie Abaddon ogłasza krucjatę - Krucjatę - przeciwko Imperium. Wewnętrzne walki w tysiącach systemów w Oku Grozy nigdy się nie skończą ale pojawił się pierwszy przywódca, który ponownie wypowiedział wojnę Imperium w zjednoczonej krucjacie. To już nie była walka o przetrwanie w Oku, to nie był sporadyczny wypad charyzmatycznego dowódcy, to nie było coraz rzadsze pojawienie się Demonicznego Prymarchy bez większego celu. Abaddon ogłosił, że wieczna wojna musi być wznowiona. I Imperium krwawi jak jeszcze nigdy od czasu Herezji Horusa. Możemy się śmiać "Lol, znowu mu się nie udało!" ale Abaddon osiąga cele, o których nie wiemy. Imperium nie śmieje się z Czarnych Krucjat. Imperium traktuje je jak największe zagrożenie od czasów Horusa. Miliony milionów giną za każdym razem gdy Abaddon ogłasza jedną.

Ogłasza on wznowienie wojny, Imperium nazywa to Czarną Krucjatą. Z Oka Grozy wylewają się zjednoczone zastępy Marines Chaosu, razem z armiami demonów, i pod Wieżą Ciszy na Uralanie Abaddon zdobywa jedną z najpotężniejszych broni w galaktyce, Drach'nyen, miecz z duszą demona, który dosłownie przecina rzeczywistość. Imperium się chwieje ale daje radę pokonać siły Chaosu. Nie ma to znaczenia. Celem wojny Abaddona było zdobycie miecza. Zdobył.

W kolejnych latach wykrwawił Imperium znacznie bardziej niż jakakolwiek inna zewnętrzna siła.


Z podziękowaniami dla Aarona Dembski-Bowdena.

poniedziałek, 26 listopada 2012

Sieciowe komiksy


Każdy tytuł jest też linkiem do danego komiksu.


Turn Signals on a Land Raider




Warhammer 40k spotyka Toy Story. Chyba najstarszy sieciowy komiks traktujący o 40stce. Głównymi bohaterami są Kren i Frep, załoga Land Raidera z Zakonu Zaostrzonych Patyków Imperatora. Problem jest taki, że nie są oni prawdziwymi Kosmicznymi Marines tylko modelami do gry. Dotyka ich wszystko z czym taka figurka musi się mierzyć, malowanie, proxowanie, złe rzuty kośćmi, zmiany w zasadach....



Niestety po 6 latach publikacji i 667-miu paskach z powodu problemów z prawami autorskimi Games Workshop komiks zawiesił działalność. Od tego czasu minęły już ponad 3 lata. Komiks dalej jest do obejrzenia w sieci. Stosunkowo niedawno pojawiły się też 2 nowe paski traktujące o ataku hakerskim na stronę.
+++++++++++++

Servants of the Imperium



Z kolei tutaj śledzimy losy Inkwizytora Severusa Hunta z Ordo Hereticus i jego wesołej kompanii. Początki komiksu to czarno-białe (mniej więcej) gagi bez większej fabuły, jednak dość szybko dostajemy więcej kolorów i fabuła się rozbudowuje.


Komiks obecnie liczy 178 pasków i ciągle się rozwija. Zdecydowanie warto się zapoznać, przynajmniej z pierwszymi odcinkami.
+++++++++++++

EATATAU!!!




Komiks o dwóch Tau. I Kroocie. I byłym Kosmicznym Marines, który teraz jest instruktorem w akademii Tau. I o różnej maści Eldarach. Głównie o Tau jednak.

Chociaż nie, w komiksie zdecydowanie nie ma tych ras i do zdecydowanie nie jest 40stka. Mamy Ttau, Krootta, Wysokich Eldarów.... Prawa autorskie.



Ttauminator!

 Na stronie mamy też trochę galerii z bohaterami komiksu, część z nich jest 18+ więc jeśli ktoś nie chce oglądać nagich niebieskich biustów to lepiej niech tam nie zagląda. Oprócz głównego komiksu liczącego obecnie 179 odcinków mamy też Legends of Eatatau (18+), który ukazuje się wraz z datkami, które idą na utrzymanie strony i takie tam.
+++++++++++++

Wolf and Sister



Komiks ukazujący się na blogu poświęconemu Kosmicznym Wilkom. Głównymi bohaterami jest Wilk i Siostra (zgadlibyście?). Nawet niezły, chociaż jak w drugim (czyli obecnym) sezonie pojawili się [+++wycięte+przez+Inkwizycję+++] to trochę straciłem zapału do czytania. Każdy sezon liczy 25 odcinki, jeszcze 3 do końca obecnego.


W każdym razie fanom Wilków (wiem, że tu jesteście) na pewno się spodoba. Tak właściwie to cały blog powinien przypaść im do gustu, dużo taktyk, porad, recenzji różnych rzeczy, zdecydowana większa większość o Vlka Fenryka.
 +++++++++++++

Regular Marine


Moim zdaniem najlepszy z obecnie wychodzących 40stkowych komiksów sieciowych. Znakomity i prześmieszny. Uśmiałem się z postaci Calgara. Sięgający nawet do Herezji Horusa i Zaginionych Legionów. Głównymi bohaterami jest Zakon Ostrogotów ale sporą część mają też Ultramarines i (mniejszą) Kosmiczne Wilki. Widać, że twórcy czytają książki, fora internetowe, kodeksy....

Komiks jest dość młody, liczy raptem kilka miesięcy i 25 pasków. Jest nawet trailer:


Największą wadą jest wielkość pasków, długo się ładują na wolniejszych łączach.

Na stronie oprócz trailera znajdziemy też dwa flashowe filmiki, Space Hulk i Trials of Draigo.

+++++++++++++

Więcej komiksów już nie pamiętam, serdecznie za nie żałuję, obiecuję poprawę i proszę Was o linki jeśli znacie jakieś inne warte uwagi.

sobota, 20 października 2012

Horus Heresy: Betrayal

Jak zapewnie z poprzedniego wpisu wiecie, w moje rączki wpadła.... ta, wpadła.... grubą kasę wydałem na książkę pt. The Horus Heresy Book One: Betrayal czyli pierwszy podręcznik Forge World traktujący o wydarzeniu jakim była Herezja Horusa. No i generalnie książka zasługuje na recenzję....

Na początek trzeba powiedzieć słów kilka o wydaniu. Podręcznik jest duży. Nie mam obecnie żadnego "rulebooka" do porównania ale Betrayal jest tak ze 2 cale wyższy i 1 cal szerszy od nowego kodeksu Chaos Space Marines. Tak na oko też ze 3 razy grubszy. W każdym razie jest masywny, naprawdę ciężki.

Książka jest wydana bardzo ekskluzywnie, twarda okładka powlekana czarną skórą z metalowymi zakończeniami na rogach z wyrzeźbioną imperialną aquilą, do tego srebrne brzegi stron i czerwona zakładka. O kredowym papierze i pełnym kolorze w środku nawet nie będę wspominał.


Trzymając w ręku naprawdę sprawia wrażenie produktu luksusowego i ekskluzywnego.  Najgorzej prezentuje się obrazek na okładce, który wygląda na po prostu naklejoną kartkę (papieru kredowego, żeby nie było). Na obrazku są modele z Forge Worlda z dorobionymi w fotoszopie efektami wybuchów, strzałów, ognia i innych podobnych bajerów, czyli coś do czego Forge World już nas przyzwyczaił w swoich podręcznikach z serii Imperial Armour.

A co jest w środku książki?
Na wewnętrznej stronie okładki i pierwszej stronie jest mapa galaktyki z zaznaczonymi ważniejszymi planetami. Mamy chyba wszystkie planety, na których rozbiły się kapsuły z Prymarchami a do tego sporo innych ważnych dla Herezji Horusa (m.in. Nikaea, Larean, Isstvan czy Davin), była w poprzednim wpisie.

Po stronie spisie treści, stronie tytułowej, arcie Angrona i taki mało ważnym bzdetom dostajemy bardzo fajny i klimatyczny wstęp. Aż kusi mnie aby go przetłumaczyć na nadwiślański język i wrzucić tutaj na bloga.
Jest to wstęp do bardzo obfitej części fluffowej. Zaczynamy dość pobieżnie od początków ludzkości pośród gwiazd i idziemy przez Wojny Zjednoczenia, unię z Marsem aż po Ullanor, wycofanie się Imperatora z Wielkiej Krucjaty i zdradę na Isstvanie III. Należy podkreślić, że fluff jest obszerniejszy niż w podręcznikach do 40stki ale dalej jest to fluff "podręcznikowy" i raczej nie ma głębi powieści z Black Library. Dostajemy głównie suche fakty ale jest też kilka nowości i ciekawostek.
Jeszcze krótki opis czym są Legiones Astartes i przechodzimy do wydarzenia, na którym Betrayal powinno się skupiać, czyli czystek na Isstvanie III. Znamy to (albo i nie) chociażby z Galaxy in Flames of Black Library, tutaj skrótowo opisane co się działo.
Dalej mamy, moim zdaniem najciekawszą część, fluffowy opis poszczególnych Legionów dostępnych w podręczniku, czyli Synów Horusa, Dzieci Imperatora, Zjadaczy Światów (nie, Pożeracze mi tutaj jakoś nie pasują) i Gwardię Śmierci, a na deser jeszcze troszkę o Legio Mortis, czyli o tytanach, gigantycznych maszynach kroczących. Tutaj mamy najwięcej nowego fluffu, szczególnie jeśli chodzi o XIV Legion, który nie doczekał się jeszcze powieści opisującej dogłębnie strukturę czy zwyczaje Synów Mortariona (Flight of the Eisenstein raczej nie porusza tego tematu).
Cała fluffowa część wypełniona jest jeszcze ramkami zawierającymi różne ciekawostki czy rzeczy, o których trzeba było wspomnieć a na które nie było miejsca w głównym tekście (np. kim są Prymarchowie czy jakie warte wspomnienia bitwy toczył dany Legion) a także rysunkami pojedynczych Legionistów czy pojazdów prezentującymi różne oddziały, schematy malowania pancerzy czy oznaczenia, dowiadujemy się na przykład jak wyglądał XII Legion przed znalezieniem Angrona i zmianą nazwy, tak samo z XIV Legionem.


Jednak jako, że to jest podręcznik do gry a nie książka czysto fabularna mamy też dużą część zasadową.
Zaczynamy od kampanii Isstvan III. Obszerna, ciekawa, 6 zwykłych misji, 4 fazy "Legendary Battle", sporo zasad specjalnych.... Minimalna liczba graczy to dwóch, ale da się też grać w więcej osób. Prezentuje się bardzo fajnie, nawet chętnie bym zagrał jakbym miał armię albo kilku chętnych ludzi z własnymi siłami.


Po kampanii docieramy wreszcie do list armijnych, czyli czterech Legionów dostępnych w Betrayal i małego bonusu. Na początek trzeba wspomnieć o tym, że armie dostępne w tym podręczniku raczej nie wyglądają na zbalansowane względem 40stki, trzymają jednak klimat Wielkiej Krucjaty, Legiony Kosmicznych Marines podbijają galaktykę i nic nie może ich zatrzymać.
FOC (Force Organisation Chart) jest trochę zmieniony względem standardowego, mamy jeden dodatkowy slot HQ, jeden Elites a oprócz tego dochodzi jeszcze jeden, którego możemy (ale nie musimy) użyć powyżej 2000 punktów i którynie może zająć więcej jak 25% punktów armii, Lords of War.


Oczywiście mamy tez nową tabelkę na sojusze, widzieliście ją w poprzednim wpisie.
Same listy armii są mniej więcej jednakowe dla każdego Legionu, różnią się tylko niewielkimi zasadami specjalnymi, jedną jednostką unikalną dla danego Legionu i jakiś dwoma imiennymi bohaterami, no i Prymarchą oczywiście. Jak już wcześniej wspomniałem, poszczególne Legiony są prawdopodobnie dobrze zbalansowane, chociaż z ostatecznym osądem poczekałbym do rozegrania kilku(nastu?) gier.
Do tego dostajemy bardzo obszerną zbrojownię i coś na co czekałem od bardzo dawna, Mechanicum. Wyznawcy Boga Maszyny występują w podręczniku jako sojusznik, którego można dołączyć do Legionów Astartes. Mają trochę fajnych zabawek, własnego bohatera imiennego i nadzieję, że w przyszych pozycjach Horus Heresy od Forge Worlda zostaną rozbudowani.

Kończymy skrótem zasad z Apokalipsy (przydaje się jeśli chcemy używać super-ciężkich pojazdów, nie trzeba kupować dodatkowego podręcznika) i nie tylko. Jeszcze krótkie posłowie i kończymy mapą galaktyki, od której zaczęliśmy oraz czarną skórzaną okładką.

Oczywiście książka nie jest pozbawiona wad. Mój egzemplarz jest trochę krzywo zszyty, tzn. pierwszy szew jest trochę niżej, drugi trochę wyżej a wszystkie następne jeszcze wyżej ale już równo. W niczym to nie przeszkadza ale patrząc na podręcznik z boku widać, przynajmniej ja widzę.
Trochę też szkoda, że raczej nie ma żadnych artow w środku. Jedyne co mamy to sfotoszopowane modele i schematy pancerzy. Pierwsze jest nawet niezłe, drugie całkiem fajne ale chcialoby się coś więcej.
Także w listach armijnych jest jeden wpis na jedną stronę a zdarza się, że nawet nie zajmuje pół, pozostałe pół jest puste. Niby czytelniej ale miejsce się marnuje.
No i oczywiście największa wada, cena. 70 funtów brytyjskich. Prawie cztery stówy peelenów. Kupa kasy. Zawartość niby bogata ale to dalej kupa kasy....

Jeśli ktoś nie jest jakimś wielkim fanem Herezji Horusa albo nie planuje grać przy pomocy tych zasad to lepiej niech sobie daruje. Natomiast jeśli ktoś chce poznać nowe fakty czy ciekawostki, jeśli chce złożyć armie z czasów Herezji (bądź przed) i grać nią a może po prostu chce mieć książkę wyglądającą zajebiście na półce to myślę, że warto kupić.

Osobiście planuję zakup wszystkich pozycji z serii i szpanowanie w stylu "Patrzcie jakie mam piękne książki na półce". Lubię jak książki ładnie wyglądają na półce.

piątek, 12 października 2012

Kuźnio Świat i Horusowa Herezja

Patrzcie co mam....
Jak już przeczytam i bardziej się wgryzę to pewnie jakąś recenzję spłodzę. Po raczej pobieżnym przejrzeniu jest bardzo bardzo pozytywnie.

Ciekawostka ze środka (mam problemy z oświetleniem/fleshem ale wystarczy pół tabelki):
Mała legenda:
Żółta czaszeczka - Sworn Brothers, czyli traktujesz sojusznika tak jakby to była Twoja armia.
Czarna czaszeczka - Fellow Warriors, tak jakby to była inna armia tylko nie możesz jej atakować.
Szara czaszeczka - Distrusted Allies, tak jak Fellow Warriors tylko sojusznik nigdy nie score'uje.
Czerwona czaszeczka - By the Emperor's (or the Warmaster's) Command, jak Distrusted Allies tylko rzucasz kością za każdą jednostkę w 6" od jednostki sojuszniczej, na 1 dana jednostka nic nie robisz do końca tury.

I jeszcze mapka:


Ale to nie wszystko....
A zgadnijcie co (albo raczej kto) w środku....
Trochę nadlewek ale chyba żadnych braków. Jutro przy lepszym świetle przyjrzę się uważniej każdej części. Kosmiczna jakość rzeźby. Będę bał się dotknąć pędzlem.

A jak już robiłem sesję to pokażę Wam też jak bardzo WIP są jeszcze moje modele CSM

poniedziałek, 1 października 2012

Przedostatni - fluff [szkic]


Szkic fluffu mojej armii. Dużo po poprawienie. Dużo do dodania. Pewnie trochę do usunięcia. W każdym razie na chwilę obecną wygląda to mniej więcej tak jak poniżej. Oczywiście komentarze i konstruktywna krytyka mile widziana.

Last but One, czyli Przedostatni, są <warbandem> Czarnego Legionu. Jego trzon i elitę stanowią resztki przedostatniej kompanii Synów Horusa z czasów Wielkiej Krucjaty i Herezji Horusa, stąd też noszona z dumą nazwa. Dzisiaj jednak Przedostatni mają w swoich szeregach byłych członków innych Legionów, Zakonów, Regimentów czy kultów. Przedostatni są armią  wygnańców, niechcianych dzieci galaktyki, skupioną pod sztandarem charyzmatycznego Lorda.

Jeszcze w czasie Wielkiej Krucjaty Przedostatnią Kompanią dowodził <nienazwany-jeszcze-kapitan> wywodzący się z Terry. Zawsze miał on bardzo trzeźwe spojrzenie na świat. Wiedział, że Imperium prędzej czy później zostanie rozdarte wojną domową. Nie wiedział jednak jak podzielą się poszczególne frakcje. Był oportunistą, sprzeciwienie się Horusowi niemal na pewno wiązałoby się ze śmiercią, a tego nienazwany-jeszcze-kapitan nie chciał. 

Po katastrofie jaką okazała się decydująca bitwa na pokładzie Ducha Zemsty nienazwany-jeszcze-kapitan dość szybko przyłączył się do Pierwszego Kapitana Abaddona, jedynej osoby, która mogła zapewnić Przedostatniej coś więcej niż przetrwanie. Nowy Mistrz Wojny nie ufał oportunistycznemu Kapitanowi, który zaczynał skupiać pod swoim sztandarem coraz większą i silniejszą armię wyrzutków. Dlatego też do Przedostatniej Kompanii przydzielił jednego z Justaerinów, swojego elitarnego oddziału Terminatorów. Miał on być doradcą i prawą ręką nienazwanego-jeszcze-kapitana, jednak jego prawdziwym celem było obserwowanie i pilnowanie czy aby na pewno działa on w interesie Abaddona.

Po niezliczonych bitwach i kampaniach nienazwany-jeszcze-kapitan i Justaerin zbliżyli się do siebie, niczym bracia. Dużo rozmawiali. O wojnie, o galaktyce, o bogach, o demonach, o sensie tego wszystkiego. Z czasem Justaerin zaczynał widzieć świat jak jak nienazwany-jeszcze-kapitan.
I wtedy kapitan umarł. Próbował dosięgnąć demoniczności, stać się jednym z Książąt. Nie udało mu się jednak. W momencie ostatniej próby zawiódł i został zredukowany do Pomiotu, bezmózgiej, cały czas mutującej bestii.

Justaerin przejął dowodzenie nad Przedostatnimi, oczywiście po pokazaniu, często w bardzo brutalny sposób, kilku innym pretendentom, że to on jest jedynym słusznym następcą nienazwanego-jeszcze-kapitana.
Z obserwatora Abaddona stał się dowódcą dość potężnej armii Chaosu.
Abaddon przestał mu ufać.



piątek, 21 września 2012

White Dwarf #1


Tak właśnie przyglądam się okładce nowego wydania i nie widzę nigdzie numeru....

W każdym razie mam go w łapkach. Trochę poczytałem, trochę przejrzałem. Ogólnie jestem bardzo pozytywnie zaskoczony. White Dwarf niestety od kilku(nastu?) ładnych lat przypominał już tylko bardzo drogą ulotkę reklamową. Najnowszy numer zmienia moją opinię o tym magazynie.

Pozwolę sobie opisać po kolei (i raczej pokrótce) zawartość....

Pierwsze co się rzuca w oczy to nowe, prostsze logo i sztywniejsza okładka. Papier w środku też jakby lepszy od tego co było kiedyś. Ale zagłębmy się w treść....
Przedstawienie nowej ekipy, zdaje się z kilkoma starymi twarzami, pół strony praw autorskich, trochę zdjęć w stylu "jesteśmy fajnym i energicznym zespołem", niewiele wnoszący wstępniak, spis treści i dalej zaczynają się smaczne smakołyki....

Na początek mamy przedstawienie nowych modeli do Kosmicznych Marines Chaosu. Duże zdjęcia, mało tekstu, sporo zbliżeń na różne ciekawe detale, których możemy nie wyłapać patrząc na same zdjęcia. Na uwagę zasługuje podwójna rozkladówka, niczym z magazynów z paniami pokazującymi nagie biusty i nie tylko, przedstawiająca Maulerfienda i Forgefienda.

Dalej pokazane mamy 21 stron z nadchodzącego Kodeksu. Obrazki są małe ale wprawne oko jest w stanie dojrzeć trochę zasad i kosztów punktowych. Podręcznik prezentuje się nad wyraz zacnie. Aż nie mogę się doczekać aż położę na nim swoje łapki. Na okładce rzeczywiście mamy art, który pojawił się już jako okładka powieści Blood Gorgons. Niby używać drugi raz tego samego to lenistwo ale z drugiej strony:


To jest, zdecydowanie, najlepszy obraz Marine'a Chaosu stworzony kiedykolwiek. 
- Aaron Dembski Bowden

Trochę starych metalowych modeli i "upgrade packów" przeskoczyło do Finecasta, czyli niesławnej żywicy od Games Workshop. No i pokazanie nowego, uboższego i droższego Battleforce'a. Polityka cenowa GW w pełnej krasie.

Co nieco o nadchodzących cyfrowych produktach na iPady (plotki mówią, że wersje na Windowsa i Androida kiedyś też się pojawią), nowych książkach od Black Library, produktach Forge Worlda i planszówce Relic (coś jak Talisman tylko w uniwersum Ponurej i Odległej Przyszlości, w której jest tylko Wojna.
Kolejne dwie strony to podsumowanie nowych rzeczy Games Workshop i Black Library wraz z cenami.

Potem dwustronna reklama strony games-workshop.com.

A następnie Armia Miesiąca, czyli przecudnie wyglądająca horda Skavenów, szczuroludzi zamieszkujących podziemne tunele Starego Świata.

Kolejne dwie strony, a raczej półtorej bo mamy wielkie zdjęcie, to sam Jervis Johnson wypowiadający się dlaczego (prawie) nie ma już jednostek 0-1 w nowych Kodeksach czy Księgach Armii. Przyznam się, że jeszcze nie przeczytałem.

Raport bitewny, ważna rzecz przy prezentacji nowej armii. Zwykle pokazówka, w której "nowi" masakrują jakąś starą armię aby pokazać jacy są fajni i jak to trzeba biec do sklepu i kupić wiadro nowych modeli.  W sumie tutaj jest podobnie ale.... "nowi" przegrywają. 4-0. Ale po kolei, Kosmiczni Marines Chaosu (Legion Alfa z elementami Władców Nocy i Żelaznych Wojowników) stają do walki z Białymi Szramami. Armia Chaośników składa się głównie z nowych modeli. 4-0 dla Imperium Ludzkości. Nowości takie słabe? Gra kiepsko zagrana? Pech?

Dalej mamy dyskusję na temat bohaterów w Warhammerze Fantasy Battle. Rozrzucić ich po armii czy trzymać wszystkich razem z jednym klocku? Jak się okazuje pierwsza opcja wygrywa.

Herezja Horusa, czyli jak z kilku zdań porozrzucanych po różnych podręcznikach zrobiła się bestsellerowa seria powieści. A także o tym, że Forge World wydaje modele i zasady z tego okresu.


Angron. Model jest po prostu brutalny. Z całą pewnością kupię. Cena nie gra roli.

Później White Dwarf skupia się na hobbystyczny aspekcie gier bitewnych od GW. Mamy trochę interesujących modeli, które urzekły Johna Blanche. Dalej jest "Hall of Fame", konwertowanie orkowych lataczy, trochę makieciarstwa i bardzo fajnych porad malarskich.
Dwustronicowa wypowiedź Jeremy'ego Vetocka, autora m.in. Ksiąg Armii Skavenów oraz Orków i Goblinów. W sumie o niczym.

Trochę reklam, chyba wszystkim znane białe strony pełne adresów oficjalnych Hobby Center i niezależnych sprzedawców i....

Parę słów od twórców nowych Kosmicznych Marines Chaosu, Phila Kelly'ego, autora podręcznika i Jesa Goodwina, rzeźbiarza. Całość świetnymi poprzetykana dużymi szkicami nowych modeli. Sam o nowych modelach napiszę pewnie wkrótce, co mi się podoba, co mi się nie podoba, co zamierzam sobie kupić a co chciałbym mieć ale kupię "może kiedyś a może nie".

Potem jeszcze trochę o nadchodzących nowościach od Forge Worlda i Black Library. Duży portret Gandalfa (zapowiedź tego co w przyszłym miesiącu?) Wewnętrzna część okładki to kalendarz z Games Day'ami, które mało interesują nas Polaków mieszkających w Polsce a nie na cywilizowanym Zachodzie, ale jest też preorder nowych Kosmicznych Marines Chaosu (22 września, już dostępny), premiera tychże (6 października) i data wydania nowego numeru White Dwarfa (27 października). I koniec....

Nie!

Mamy jeszcze dodatek. Plakat! Chociaż niezbyt duży. Z jednej strony jest Angron a z drugiej płonący Isstvan III. Oczywiście całość promuje The Horus Heresy: Book One - Betrayal. Nie mogę się zdecydować, którą stroną powiesić.... eh, dylematy, dylematy....



Czyli generalnie macie chyba bardzo (żeby nie powiedzieć "zbyt") dokładny obraz tego jak wygląda nowy White Dwarf.

czwartek, 20 września 2012

Uzupełnienie szarych początków

Trochę się spieszyłem z tym pierwszym wpisem. Nagle obudziłem się, że zaraz muszę biec do roboty i kończyłem na szybko. No to teraz spóźnione braki....

Ja jestem Artein. Część Was może mnie znać stąd, stamtąd bądź jeszcze skądś indziej.

Blog na razie wygląda jak wygląda. Będę pewnie trochę eksperymentował z jego stroną wizualną. Spróbuję stworzyć jakiś przyzwoicie wyglądający obrazek do nagłówka. Kolorystyka i jednolite tło mi odpowiada. Nie ma sensu nasrywać jakimiś kolorowymi obrazkami zmniejszającymi czytelność bloga.

Tytuł bloga nawiązuje do historii mojej armii (w przyszłości może "moich armii", ale to dość odległe raczej plany są), co szerzej wyjaśnię w późniejszych wpisach. Wydaje mi się też, że powinienem w stosunkowo wczesnych postach napisać kim są Kosmiczni Marines Chaosu, czym są Ponure Mroki Odległej Przyszłości i takie tam podstawy uniwersum.

Ale to wszystko powoli, nie mogę za szybko pisać bo się wypalę i będzie długi zastój.

No i mam nadzieję, że najważniejsze braki wpisu numer jeden już są uzupełnione.

Szare czarnego początki


Yhhh! Pierwszy post zawsze najtrudniejszy ale jakoś trzeba zacząć, nie? Blog będzie poświęcony mojej armii (a w przyszłości może armiom), fluffowi (fabularnej otoczce) uniwersum i wszystkiemu temu czym akurat będę miał ochotę podzielić się z Wami.

A więc (Nie zaczyna się zdania od "A więc"!) nowy Chaos do Warhammera 40k to coś na co czekałem od dłuższego czasu.... a raczej od zawodu jakim były Siostry Bitwy. W każdym razie tak, wracam do 40stki, a raczej wychodzę poza Black Library i internet. Pierwsze modele już mam, następne będą wkrótce, wraz z premierą nowego Codexu. Teraz tylko pokonać prokrastynację i wziąć się za malowanie.


 No i tak to obecnie wygląda. Życzcie mi szczęścia.