Miałem trochę kryzys 40stki, a raczej kryzys Games Workshop. Podejście do klienta, coraz wyższe ceny, modele ostatnio też bez szału, wydawanie czegoś o śmierci z niebios.... czy coś.... Maziałem w między czasie Trollokrwistych, szperałem w internecie w poszukiwaniu inspiracji. Kilka dni temu znalazłem. Znalazłem post Aarona Dembski-Bowdena (Dembskiego-Bowdena?). Długi. Nawet bardzo. Przetłumaczę najlepiej jak potrafię na nasz nadwiślański język. A i źródło: klik! Trochę mi się zeszło z tłumaczeniem. Pewnie powinienem też to trochę przeredagować, ogarnąć interpunkcję, powtórzenia, może jakieś literówki się wkradły.... Może jutro. Na razie zapraszam do czytania a za wszelkie błędy przepraszam, dawno nie tłumaczyłem dłuższych tekstów.
Na potrzeby dyskusji, powiedzmy, że jesteś Helikaonem Żałobnikiem, Kapelanem Niosących Słowo podczas Herezji. Jesteś częścią grupy dowodzącej, z Kapitanem Vilusem (może ma osobisty tytuł jak Archon, Konsul, Dowódca, albo cokolwiek innego), w gruncie rzeczy współ-dowodzisz Kompanią wewnątrz Zakonu wewnątrz Zastępu kilku Zakonów zebranych razem. Albo tylko jednego Zakonu. Albo połowy kilku Zakonów zgrupowanych razem na kilka miesięcy, lat, dekad, bądź wieków. Może wszystkie resztki Twojego Zakonu/Kompanii tworzą Zastęp dla wygody, albo bo Lorgar tak rozkazał, albo jesteście częścią tej samej Krucjatowej Floty, albo po prostu jesteście sobie winni więź absolutnego braterstwa. Ale skupmy się na Tobie, Vilusie i Zakonie Świętego Wyzwolonego Feniksa, nazwanego od jednej z konstelacji nad Colchis.
Może na stole bitewnym jesteś Lordem Chaosu, albo Mrocznym Apostołem, albo czymś na co nie ma miejsca w zasadach, ponieważ są tylko podstawowym szkieletem konstrukcji. Przejdźmy do tego co ma znaczenie.
Czas mija w Oku Grozy po tym jak Synowie Horusa przegrali Ci wojnę uciekając gdy ich prymarcha padł. Spędzasz dużo tego czasu walcząc z Synami Horusa ponieważ są słabi i stają się słabsi. Zabijasz ich i zabierasz ich okręty, ich światy, ich fortece, ich sprzęt. Zawierasz układy ze światami zasiedlonymi przed Mroczne Mechanicum. Innym razem najeżdżasz te światy dla zaopatrzenia. Innym razem Mechanicum łamie swoje słowo, oszukuje Cię, ponieważ ta konkretna kuźnia, ten konkretny przywódca, albo ten konkretny świat ma lepszą ofertę od silniejszej bandy. Albo ponieważ w tajemnicy nienawidzili Cię. Albo z powodów, których nigdy nie poznasz.
Często napadasz na Imperium, dla zemsty, dla zaopatrzenia, dla niewolników, dla terytorium, i żeby nauczyć ich prawdy poza rzeczywistością. Może robisz to dla chwały Mrocznych Bogów, by ich zadowolić, albo może robisz to dla siebie, żeby życie było lepsze, prostsze, albo żeby poniżyć rywala, który przegrał walkę przeciw temu światu czy flocie w przeszłości. Może robisz to, ponieważ jest nacisk ze strony kilku Aspirujących Czempionów i dowódcy oddziałów podżegają Twoje wojsko, by wierzyło, że jesteś słaby i powinieneś zostać usunięty z pozycji współ-dowodzącego. Musisz pokazać siłę. Żołnierze potrzebują zwycięstw.
Zawierasz sojusze z innymi bandami z innych Legionów, albo żeby się zebrać przeciwko poważnemu przeciwnikowi, albo ponieważ dzielicie terytorium i rzeczywiście uważacie się za sojuszników. Łamiesz niektóre z tych obietnic, ponieważ bardziej pasuje Ci zabić tych byłych sojuszników i zabrać ich ziemię/surowce/okręty. Trzymasz się innych cały czas, ponieważ są Twoimi przeklętymi przez Bogów braćmi broni, i zginęlibyście za siebie nawzajem. Tylko że podczas 6,000 lat życia w Piekle; walce z demonami; i walce z Imperium zdradzasz ich, ponieważ dowiedziałeś się, że chcą znienacka zaatakować Twoją twierdzę bądź flotę. Tylko że może nie chcieli, może byłeś zwiedziony przez osoby trzecie. Albo może chcieli, i wygrali, a Ty musiałeś uciec z połową swoich surowców i ludzi roztrwonionych w wojnie, której się nie spodziewałeś. Wiele czasu, nie ważne co się dzieje, walczysz często z innymi bandami z innych Legionów. To jest życie w Oku Grozy. Na każdy sojusz przypada pół tuzina bitew.
Czasami, może często, trafiasz na inne Kompanie/Zakony/Zastępy Niosących Słowo prowadzące własne wojny. Czasami do nich dołączasz, dzielicie się wiadomościami o ruchach Legionu i jesteście najlepszymi braćmi krwi. Innym razem nie jest tak prosto. Ci Niosący Słowo wyznają inny kult i kredo niż Ty i Wasze wiary nie do końca współgrają. Jest wiele kultów i ścieżek wiary Chaosu, tak jak i kaznodziejów i czcicieli, i tak jak w prawdziwym świecie religie i gałęzie tych samych religii popadają w konflikt, to dzieje się z wiernymi Chaosu na dużo, dużo, dużo większą i znacznie częstszą skalę. Może narzucają aspekt czczenia Tzeentcha, który uważasz za słaby (może używają tajemnej wiedzy Boga Przemian czy czytać emocje ich przeciwników, co polega za bardzo na Chaosie a nie na własnej sile), a oni myślą, że sposób w jaki widzisz godność w Khorne'ie Cię zwodzi. Myślą, że przyjmujesz jeden z aspektów wiary za bardzo, albo nie wystarczająco. Ty myślisz to samo o nich. Oboje macie dowody na słabość drugiej bandy, ponieważ żadna grupa nie jest bez wad. Może napięte negocjacje waszych liderów na neutralnym gruncie przeradzają się w strzelaninę. Może przypadkowe spotkanie Waszych flot staje się totalną wojną przestrzenną. Może godzicie się ze swoimi różniacami w imię Słowa i zostajecie braćmi na 3,000 lat odpowiadających na swoje wezwania o pomoc, albo nawet łączących się w nowy Zastęp, dwa Zakony połączone przez absolutną lojalność. Może zostajecie nowym Zastępem całkowicie nowego Zakonu by oddać waszą jedność. Może ten sojusz trwa przez rok. Może trwa do końca czasu.
Innym razem inna banda Niosących Słowo prosi o Twoją pomoc. Czasami odpowiadasz, bo jesteście tym samym Legionem, niech to piekło pochłonie, i to ma znaczenie. Ale czasami nie odpowiadasz, ponieważ jeśli ten Zastęp zostanie wyrżnięty, będziesz mógł się tam przenieść, zająć terytorium i surowce znacznie prościej. Innym razem odpowiadasz na wezwanie o pomoc ponieważ jesteś im to winien; uratowali Cię w przeszłości. Innym razem nie odpowiadasz bo Ci goście są krzywoprzysięzcami i heretykami, niebezpiecznie nielojalnymi - paskudnym odłamem - a Ty i tak chcesz by zginęli. Innym razem chcesz im pomóc ale nie zdążasz, ponieważ przegapiłeś wiadomość w koszmarze miliona krzyczących dzieci wymiotujących czarnym mułem podczas gdy są obdzierane ze skóry żywcem przez skandujące potwory z ciałem zrobionym z ropy i ciekłej nienawiści. Ah, to było wezwanie braterstwa przez Zakon Mrocznej Paszczy? Nie tylko jeden z miliona koszmarów jakie masz, albo demonicznych szeptów, które słyszysz cały czas, ponieważ mieszkasz w Piekle? Niech to, może następnym razem dobrze zrozumiesz.
Tylko, że może następnym razem Zastęp Mrocznej Paszczy przyjdzie i zaatakuje Ciebie za złamanie słowa i przyprowadzi kilka innych Zastępów Niosących Słowo ze sobą, którzy teraz gardzą Tobą za złamanie lojalności względem Legionu. Są lojalnymi Niosącymi Słowo ale widzą Cię jako niebezpiecznie nielojalnego, paskudny odłam, który musi zostać zniszczony.
Albo może interpretujesz wiadomość poprawnie i chcesz zrobić wszystko by pomóc swoim braciom ale Mroczna Paszcza walczy z Zakonem Kościstego Tronu i jesteś winny obu Zakonom wierność, więc jedynym honorowym wyjściem jest przeczekać walkę. Albo może jesteś winny Kościstemu Tronowi właściwą przysięgę braterstwa z zeszłych kampanii, i nie możesz wziąć strony Mrocznej Paszczy. Może Mroczna Paszcza walczy z bandą innego Legionu - Jadowitą Runą z Gwardii Śmierci - z którymi służyłeś i sprzymierzałeś się tuzin razy. Ale łamiesz swoją przysięgę sprawdzonemu sojusznikowi, ponieważ Mroczna Paszcza to Niosący Słowo a Jadowita runa nie jest Twoim Legione. To nie ma znaczenia ponieważ Legiony znaczą wszystko a Twoja lojalność jest do Twoich więzów krwi, wiedząc że nigdy Cię nie zawiodą. A może to nie ma znaczenia, tym razem. Może występujesz przeciwko bandzie ze swojego własnego Legionu ponieważ sojusze jakie zawarłeś w latach od Herezji podczas Legionowych Wojen w Oku Grozy są teraz tym co ma znacznie.
W pewnym momencie Vilus zostaje zabity, zostawiając Ci samotne dowództwo nad Zastepem. Teraz jesteś potężny ale wrażliwy. Twoi właśni Aspirujący Czempionie są, cóż, aspirujący. Myślą, że mogą dowodzić Legionem lepiej od Ciebie. Wskazują na przysięgi jakie złamałeś przeciw innym bandom, albo przysięgi, których dotrzymałeś, kiedy wielu z Twoich ludzi chciało je złamać; albo bitwy, które nie poszły na Twoją korzyść. To nie ma znaczenia czy ich zniesławianie jest faktem czy fikcją, słowa roznoszą się w szeregach. Niektórzy (wielu? większość?) Twoich ludzi żywi tajemne pragnienie by Cię zastąpić. A może nie, a Ty tylko się martwisz spojrzeniami, przerwanymi rozmowami i raportami szpiegów. Tworzysz elitarną gwardię, ale doświadczają ciężkich strat bo są w pierwszym szeregu w każdej bitwie. A możesz im naprawdę zaufać? Są w najlepszej pozycji by zabić Cię jeśli dojdzie do skrytobójstwa. Może mają takie duże straty, ponieważ inne oddziały nie atakują o czasie. To jest celowe, albo czy te częste naprawy, które muszą być zrobione powodują jakieś mechaniczne problemy? Albo czy Twoje okręty są coraz bardziej żywe i świadome, pół-demony, coraz trudniejsze do kontrolowania za pomocą konwencjonalnych środków.
Może skupiasz się na nauce starożytnej, trudnej do zdobycia czarnoksięskiej wiedzy, by wiedzieć jak mocniej stętać demony i kontrolować Twoją mutującą flotę. Może robisz to by kontrolować swoich własnych ludzi. Tylko że bunt przeciw Tobie rośnie, ponieważ twierdzą, że skupiasz się za bardzo na czarnoksięstwie zamiast na materialnych podbojach. Jest tak? Jesteś pewny, że nie ale jaki masz wybór? To musi być zrobione. Musisz sprawić by banda była bezpieczna. Nie widzą tego? Może niektórzy widzą. Może inni dalej planują Cię zabić ale będą musieli z czasem zrozumieć, że będą ich nękać te same wątpliwości kiedy będą na Twoim miejscu.
Krucjata jest zwołana. Może jedna z Czarnych Krucjat Abaddona; może jedna z pomniejszych Czarnych Krucjat zwołana przez innego osobnika o wielkiej potędze; może po prostu wielki najazd na rzeczywistą przestrzeń. Zajebiście. Podczas trwającej 24 lata kampanii, która obejmuje bitwy na 30 planetach, jesteś zaatakowany przez bandę w zasadzce, w środku walki przeciwko Gwardii Imperialnej, przez bandę Dzieci Imperatora, o której nigdy nie slyszałeś i nie możesz sobie przypomnieć byś ją kiedyś uraził. Czemu? Są jakieś powody z przeszłości? Legionowe Wojny? Może są. Może po prostu zobaczyli okazję by pokonać słabszego przeciwnika, albo sprawić byś przegrał walkę i ucierpiała reputacja Twojego Legionu. Może są najemnikami zatrudnionymi przez inną bandę by Cię zmiękczyć przed nadchodzącym atakiem. Kto ich zatrudnił? Podwajasz swoją siatkę szpiegowską nie wiedząc czy możesz im w ogóle zaufać skoro nie powiedzieli nic o tej zasadzce.
Podczas Krucjaty sprzymierzasz się z kabałą czarowników Tysiąca Synów i ich ochroną Rubrików. Mają swoje własne okręty, surowce i ludzi - cóż za przewrót. Dołączają do Twojej bandy, nie będąc jednak zaprzysiężonymi członkami Twojego Zastępu, dalej umierają za Ciebie i Ty umarłbyś za nich, z więzami wykutymi w tyglu wojny. Mogli zdradzić Cię tuzin razy ale zamiast tego ryzykowali wszystkim by Cię ocalić w jednej ciężkiej walce. Mogłeś ich zdradzić i skraść ich wiedzę ale uratowałeś ich. Z wyjątkiem, że może jednak nie. Może potrzebowałeś ich czarnoksięskiej wiedzy, więc ubiłeś ich kiedy byli osłabieni po udzieleniu Ci pomocy. Nikt się nigdy nie dowie. Prawda? Prawda? Wychodzisz z tego czysto, nigdy powtórnie nie słyszysz o incydencie i cieszysz się ich czarnoksięskimi księgami. Tysiąc Synów nigdy nie szuka zemsty. Za wyjątkiem, że może jednak tak, ponieważ przybywają 1,000 lat później, w sile, by Cię zniszczyć. Albo może inna banda Tysiąca Synów dziękuje Ci za zniszczenie ich głównych rywali i oferuje sojusz. Może inna banda Niosących słowo zostaje wybita niemal do nogi, ponieważ Tysiąc Synów uważa, że to oni, a nie Ty, to zrobili.
Z powrotem w Oku, w kilku momentach Czarny Legion nachodzi Twoją fortecę. Czasem są słabi i kiepscy, oferują Ci szansę na dołączenie. Odmawiasz. Może pokojowo negocjujecie. Może ich niszczysz. Może wyczuwasz, że ich lider jest słaby, wywyższa się ponad stan i nie ma nic wspólnego z Abaddonem, podobnie jak, z całą pewnością, wielu innych liderów Czarnego Legionu. Innym razem uderzają z siłą wystarczającą by zniszczyć Twój świat/flotę/twierdzę i musisz uciekać. Może Cię jednak łapią. Może oferują Ci wybór noszenia Czerni albo bycia zniszczonym. Może udaje Ci się mimo wszystko uciec i może Twój Zastęp jest wreszcie zniszczony. Może dołączasz do Czarnego Legionu z konieczności, gardzisz tym, przygotowujesz się zdradzić ich późnie. Może odkrywasz, że wolność jest wspaniała i trzymasz się tego. Może odkrywasz, że dosłownie nie ma różnicy - Twoja banda jest cały czas taka sama, Twoja wiara jest taka sama, masz takie same skomplikowane relacje z bandą Czarnego Legionu jak miałeś z bandą Niosących Słowo. Powiązania legionowe znaczą wszystko dla niektórych band, czasami, innym razem nic dla innych. Może spędzasz niekończące się kampanie poświęcając się Czarnemu Legionowi albo Niosącym Słowo tylko żeby odkryć, że coraz więcej i więcej band z Twojego Legionu przechodzi na stronę wroga, albo cię zdradza, albo nigdy nie składa takich przysiąg jak Ty. Dlaczego nie? A może tak robią i to nieporozumienie? Pamiętasz ten czas, kiedy byłeś uznany za zdrajcę swojego Legionu? Gdyby tylko przestali strzelać do Ciebie i niszczyć Twoją flotę, może mógłbyś to wyjaśnić. Łał, ilu ludzi właśnie straciłeś przez nieporozumienie? Czy prawda ma jeszcze jakieś znaczenie? Jeśli dalej będziesz się wahał i płakał o nieporozumieniu zostaniesz wypleniony. Jak słabo wyglądasz teraz przed swoimi ludźmi? Zabij, albo zostań zabity.
Powiedzmy, że jednak pozostajesz Niosącym Słowo. Może po jakimś czasie sam szukasz Czarnego Legionu by przysiąc wierność Legionowi, który wydaje się bardziej spójny w Twoim sektorze Oka, albo cieszy się największymi sukcesami i jest zdecydowanie najsilniejszy. Może pozostajesz Niosącym Słowo a lokalne bandy Czarnego Legionu są żałosne. Panujesz nad nimi i domagasz się hołdu. Może niektórzy płacą, inni się sprzeciwiają, a inni uciekają powiedzieć Abaddonowi. Może Abaddon słucha i przybywa z Zabójcą Planet. Może ignoruje płacz słabeuszy i nigdy więcej o nich nie słyszysz. Może Spacznia ich zjada, albo inna banda, albo demony, albo jakiś bóg-duch upadłej eldarskiej cywilizacji, w której ruinach Marines Chaosu założyli swoje imperium.
Gdy następnym razem walczysz w Krucjacie do Twojego Zastępu dołączają dwie inne bandy, resztki Zjadaczy Światów i banda Gwardii Śmierci. Z trzech przywódców masz najwięcej siły i wpływów, więc zostajesz de facto liderem tej Rady Trzech. Teraz masz Berserkerów Khorne'a i Marines Plagi do użycia w bitwie. To jest życie, co? Z wyjątkiem, że trzy frakcje tej nowej bady nie są w dobrych stosunkach. Sprzymierzają się dla wygody, a może widzą zalety, albo nawet tylko tymczasowo na obecną Krucjatę - albo tylko dla tego jednego świata i, kiedy zostanie zdobyty, rozpadną się. Albo może udaje Ci się utrzymać ich razem i zostają Twoimi porucznikami. Może trzymasz ich w szeregu, mimo cały czas wybuchającymi walkami między wojownikami, i kolizji wyznać, i ciągłych nacisków Twoich poruczników by Cię podważyć i samemu przejąć kontrolę. Może Ty jesteś porucznikiem a Władca Plagi bądź Czempion Czaszki, który przewodzi Twojej bandzie jest słaby, albo głupi, i wiesz, że możesz dowodzić lepiej niż on. Więc pracujesz nad przejęciem kontroli. Jesteś dowódcą Zastępu Świętego Wyzwolonego Feniksa ale Twoja banda jest znana jako Triumwirat, a Twoja reputacja sukcesów, brutalności, sprytu i kompetencji zaczyna rzucać długi cień. Inne bandy nie mogą się z Tobą równać rozmiarem i zaczynają płacić lenno, albo Ci służyć, albo po prostu uciekają przed Tobą gdy wkroczysz na ich teren. Co było zwykłym sojuszem podczas Czarnej Krucjaty teraz jest pełnoprawną bandą, może rozpadnie się w przeciągu miesiąca. Może przetrwa 8,000 lat bezwzględnej, eleganckiej destrukcji jej wrogów.
Ale pozostajesz Niosącym Słowo. Może pozostajesz w bliskim sojuszu z innymi dowodzącymi w Triumwiracie ale wolisz spędzać większość czasu pracując samemu, a więzy Triumwiratu są tylko na czas największej potrzeby. To ma idealny sens. Wtedy staje się jak każdy inny sojusz band i idziesz swoją własną wesołą drogą. Może nigdy nie miałeś nic wspólnego z tymi żałosnymi dewiantami z rozbitych Legionów.
Teraz potrzebujesz nowych Marines. Znajdujesz czarnoksięski sposób by ich hodować. Albo techniczną placówkę by ich klonować. Potem musisz znaleźć sposób by ich samemu klonować, albo zatrudnić upadłego Konsyliarza, który jest całkowicie szalony i który zgodzi się Ci pomóc. Ale zanim Ci pomoże chce on artefakt stracony na demonicznym świecie, albo głęboko w Imperium, albo chce zniszczyć swoją było bandę za wygnanie go. Może robi o co go prosisz ale to nie działa. Może nie jest zbyt pewny i wszystko psuje. Teraz jest jeszcze gorzej, straciłeś placówkę i wszystkie te surowce i czas spędzony by je zdobyć. Może mu się udaje i to rzeczywiście działa.
A może najeżdżasz lojalistyczny Zakon i zbierasz ich poległych dla geno-ziarna? Atakowanie Kosmicznych Marines jest ryzykowne, nie siedzą i nie czekają na atak. Mocno uderzają planetarne cele i odchodzą. Rzadko bronią, zwykle atakują. Jak ich znajdziesz? W drodze na świat? Zwabisz ich? Co jeśli przyprowadzą przeważające siły i zaryzykujesz zniszczeniem?
Następnie, oczywiście, co z czystością krwi? Ma to dla Ciebie znaczenie? Wpływa jakoś na Ciebie w środku, czy Twoi przyszli bracia są stworzeni z geno-ziarna Imperialnych Pięści albo Ultramarines? Co zrobisz? Może zaatakujesz inny Zastęp Niosących Słowo i zbierzesz ich geno-ziarno. Może zawrzesz umowę z frakcją Mechanicum - które samo rozpadło się na niezliczone miasta-stany i niezależne światy w Oku, sprzymierzając się i zdradzając w zupełnie taki sam sposób jak Marines Chaosu, i w taki sam jak do pewnego stopnia każda frakcja w 40stce. Może organizujesz ochronę ich kuźni w zamian za założenie placówki produkującej Marines? Co jednak jeśli zostają zaatakowani i nie możesz sobie poradzić ze skalą wojny? Może uciekasz i zaskarbiasz sobie wieczną wrogość lokalnego Mechanicum. Może udaje Ci się wyjść obronną ręką. Może walczysz i doznajesz okropnych strat. Może wygrywasz z łatwością i sojusznicy zniszczonej bandy przychodzą po Twoją głowę. Może świat Mechanicum, któremu zgodziłeś się służyć schrzanił i właśnie zmarnowałeś kupę czasu, amunicji i żyć Marines w kampanii, która nie dała Ci żadnych korzyści.
Możesz polecieć na teren innych Niosących Słowo i poprosić o użytek ich placówek. Może przywitają Cię z otwartymi ramionami. Może słyszeli, że jesteś zdrajcą, albo że odmówiłeś przyjść z pomocą innemu Zastępowi, albo że zgrzeszyłeś w jakiś sposób, którego nigdy nie rozważałeś albo nie słyszałeś o nim. Może większy dowódca Legionu wkracza i prosi o przysługę w zamian za użytek placówek geno-ziarna. Może jesteś wygnany i musisz żeglować gdzie indziej i ugadywać się z innymi. Może masz ofertę od jednego z głównych graczy, jak Erebus albo Kor Phaeron. Są na kampanii w Imperium od niezliczonych dekad? Są na Ghalmeku albo Sicarusie? Dotrzeć do jednego z tych światów - dotrzeć do jakiegokolwiek światu w Oku Grozy albo Maelstronie - gdzie przestrzeń i czas nie przestrzegają praw fizyki - może równie dobrze być czymś jak Odyseja, podróżą, która może trwać dni bądź dekady, pod spojrzeniem złośliwych demonów poprzez krainę, która istnieje by opętywać, mutować, pożerać i trawić materialne życie.
Może ludzka armia-niewolników, która Ci służy mutuje ponad używalność. Może są zwabieni przez wiarę innego kultu, by służyć innej bandzie. Może po prostu są ubici w kiepskiej bitwie i jesteś teraz zdecydowanie za słaby jeśli chodzi o Zdradziecką Gwardię i ludzkich niewolników. Najechać świat więzienny? Hmm, dużo ludzi ale nie są wyszkoleni. Spróbować przekabacić regimenty Gwardii? Ciężka sprawa, i zawiera dużo ostrożnej działalności wywrotowej, i tylko Twoi zaufanych współ-przywódców spędzających lata z dala od bandy by przekabacić ludzkie armie. Może możesz wysłać mnie zaufanych pachołków, ale komu wtedy będą nowi ludzie służyć? Będą armią, która będzie potajemnie czekać by Cię zdradzić?
Może zgadzasz się służyć bandzie Czarnego Legionu przez sześćdziesiąt sześć lat, by Twoi Konsyliarze i Kowale Ciał opanowali chirurgię Berserkerów. Teraz masz Berserkerów. Zajebiście. Ale co jeśli inna banda Niosących Słowo uważa to za niebezpieczne konszachty z wrogim Legionem, pomimo faktu, że byłeś idealnie lojalny i znasz tuzin innych band, które zrobiły to samo? Teraz masz inną walkę na głowie, z fanatykami tak niebezpiecznymi jak Ty. Może banda Czarnego Legionu, z którą byłeś sprzymierzony zdradza Cię i nie ujawnia niczego. Może są zniszczeni przez wewnętrzny konflikt i nowy przywódca odmawia starych umów zawartych przez swojego poprzednika. Może z czasem Twój Zastęp i Kompania Czarnego Legionu stają się związane lojalnością krwi i tworzą wspólną bandę dwóch frakcji. Może męczą Cię po trzech dniach i uzupełniasz ostatnie straty kradnąc ich okręty w zasadzce.
Co jeśli Vilus nie umiera? Co jeśli promuje innych współ-dowódców jak banda się rozrasta? Może chce Cię zastąpić. Może Twoi najbardziej lojalni wojownicy mówią Ci, że zdradza się zbliża, że cała banda będzie musiała wybrać strony. Może działasz pierwszy i zaczynasz wojnę domową. Może Vilus zaczyna. Banda się rozpada i ocalali idą w swoją stronę. Może obie bandy nazywają się Zakonem Świętego Wyzwolonego Feniksa. Może porzucasz nazwę, albo Vilus to robi, ponieważ nie dba już o stare zwyczaje.
Co jeśli Vilus zachęca do rywalizacji pomiędzy swoimi podwładnymi? Tracisz względy przegrywając wojny, albo zyskujesz względy poprzez udane misje. Dla niego to wszystko jest grą. Nie jest żadnych przywódcą. Mógłbyś dowodzić bandą i skupić się na lepszych, więcej znaczących celach. Prawda? Prawda? To nie tak, że każdy Aspirujący Czempion w bandzie myśli tak samo. Prawda?
Kiedy najeżdżasz Imperium co dzieje się z Twoją twierdzą? Jest wystarczająco dobrze ukryta w Oku Grozy? Może jest. Co jednak jeśli czas i przestrzeń się zniekształcają i ją odsłaniają? Zostawiasz garnizon swoich najlepszych żołnierzy by ją bronić? Może zostawiasz ale wtedy ruszasz na pole bitwy bez swoich najlepszych wojowników. Może wracasz i inna banda zniszczyła Twoją bazę, albo zajęła ją dla siebie. Tak zaczyna się kosztowna wojna odbicia fortecy, albo kontynuujesz jako banda osadzona we flocie, wiecznie cierpiąc na brak surowców w porównaniu z tymi posiadającymi w pełni działające i dobrze zaopatrzone światy. Może udajesz się na Sicarus jako jeden z Zastępów używających go jako bazę. Dalej dzielisz teren z niezliczonymi bandami, które mają na sumieniu wieczność komplikacji, uraz, przysiąg, zdrad obecnych i przyszłych. Jesteś przekonany, że połowa z ich nawet tutaj, w najgłębszym terytorium Twojego Legionu, jest zjednoczona tylko przez silnych przywódców, którzy wymagają bycia zjednoczonym i wymuszają to śmiercią. Tak wiele band związanych braterstwem ale spójrz tam- flota Zastępu Wrzeszczącej Rany. Wiesz, że nie przybyli Ci na pomoc kilka wieków temu, i zdradzili Legion podczas Bitwy o Ziar, zbyt późno dołączając do walki. Może mówią to samo o Tobie. Napięcie jest powszechne, nawet między sojusznikami związanymi krwią, dla chwały w oczach głównych graczy Legionu, i w oczach Bogów.
Może zostajesz. Może odchodzisz. Może, może, może.
Tak to jest być Marines Chaosu.
Świetne tłumaczenie epickiego posta. Każdy 'klimaciarz' możne dostać fangasmu to czytając, naprawdę, coś takiego można napisać o każdej armii, każdej frakcji i to jest naprawdę wspaniałe. Na dodatek język, jakiego używa Aaron Dembski-Bowden, bardzo mi pasuje - to aktualnie mój ulubiony pisarz z Czarnej Biblioteki; Jak widać powyżej, doskonale czuje klimat grimdarkowej czterdziestki.
OdpowiedzUsuń