czwartek, 23 maja 2013

Herezja Horusa - Epilog

Ja wiem, że cały czas wisi nade mną kontynuacja Ataku na Świętą Terrę ale znalazłem inną perełkę, którą muszę, ale to muszę Wam przedstawić.... Autor: Aaron Dembski-Bowden, źródło: tu. Tłumaczenie niektórych nazw jednostek jest "ot tak", inne nie są przetłumaczone, brak mi konsekwencji.... No ale jest późno, tekst ma charakter satyryczny, powinno być ok.

Herezja Horusa - Epilog


"Stary, Horus właśnie kopyrtnął. Co teraz?

Abaddon przewiązał swój kok. Totalnie miał pomysł. "Totalnie mam pomysł," powiedział. Zdradzieckie Legiony patrzyły wyczekująco. "Oto co zrobimy. Uciekniemy."

Wiele głów w hełmach skinęło. To wyglądało na mądrą decyzję.

"Dobry pomysł," powiedział Erebus.

"Cichaj." Abaddon zmarszczył się z powodu przerwania. "Ale myślę, że powinniśmy zostawić nasze motory odrzutowe, Pazury Grozy, Wichry, Śmigacze Landa - w gruncie rzeczy całą anty-grawitacyjną technologię, poważnie - tak samo jak nasze motory, motory szturmowe i w sumie wszystko inne czego używaliśmy do tej pory."

Mniej hełmów skinęło tym razem. "Stary," powiedział Lucius Wieczny, "możemy tego wszystkiego potrzebować. Niektóre z tych rzeczy są wypasione."

"E-e, postanowiłem. Po prostu chodźmy."

"Ale..."

"Po. Prostu. Chodźmy." Abaddon machnął Szponem Horusa. Jego koso-ostrze palce wydały kliknięcio-kliknięciowy odgłos.

"Dobra, po prostu chodźmy," zgodził się Lucius.

Kharn nie był tak łatwo udobruchany. "Co z Cyklonowymi Wyrzutniami? Bo widziałem takie w Horus Heresy: Collected Vision, więc musimy używać ich--"

"Mam wrażenie jakbym mówił do siebie." Abaddon wskazał pazurem Zjadacza Światów. Kujnął Kharna w oko.

"Ał, Jezu, koleś. Dobra, dobra. Pójdziemy."

"Taa, tak właśnie myślałem."

Abaddon podrasowanie wyszedł z pokoju, dumnie krocząc jakby rządził tym miejscem.

"Hej, a co z promieniaczem konwersji?" zapytał Typhus. "Przecież mogliśmy używać ich w Rogue Traderze? Są zajebiste. Robią takie "WZIUUUUUUM."

"Zostaw!" głos Abaddona dobiegł z drugiego pokoju. Typhus odłożył, marudząc.

Fabius Bile jakby wzruszył ramionami. "Więc, eh, mogę iść z Wami ziomki? Bo sprawdzałem listę pasażerów i żaden z Legionów nie zabiera Konsyliarzy. Znaczy... nie potrzebujecie nas?"

Lucjusz poklepał brata po ramieniu. "W porządku, stary. Nawiążemy do Konsyliarzy w tekście o tle. Znaczy nic nie zrobicie ale jakby tam będziecie we fluffie, czaisz? Trochę? Może?"

"W dupie to mam. Opuszczam Legion. Stworzę własne zasady."

Kharn parskął. "Twoje zasady będą cienkie w konkurencyjnej grze. Zobaczysz. I ludzie będą na Ciebie mówić Bajeczny Bill." (to ciężko przetłumaczyć)

Zdrajcy wyszli z komnaty na lądowisko. Było opuszczone.

"Eh, Abciu?"

Abaddon zwrócił się do Ahrimana. "Co jest?"

"Ehm." Jeden z Tysiąca Synów wskazał na puste lądowisko. "Gdzie są wszystkie nasze statki?"

Abaddon go zignorował. "Nie byliście czerwoni minutę temu?"

"Teraz jesteśmy niebiescy. To... to wszystko to... coś. Słuchaj, poważnie, gdzie nasze Thunderhawki?"

A, tak. One." Abaddon bawił się swoim kokiem, przesuwając go w przód i w tył, jak kociak swoją pluszową zabawką. "Nie będziemy ich potrzebować. Możemy chodzić wszędzie i w ogóle. Albo wypchnąć Rhino z hangarów i jechać nimi przez atmosferę. Będzie fajnie."

Zdrajcy spojrzeli po sobie. Nie szło dobrze. Abaddon zauważył ich wachanie i spróbował jakoś ich uspokoić. "Luuuuuuz. Wymyślę nowe rzeczy. Jak.... roboty pająki z demonami w środku, i będą miały szpony i w ogóle. Będą profanować rzeczy. Może będą mogły się nazywać Profanatrony. Będzie cudnie. I będą mieć działo na klacie i tycie malutkie główki. Co? Dlaczego tak na mnie patrzycie? Tylko czekajcie. Urządzimy tu piekło."


1 komentarz: